Po "Lecie Muminków", które okazało się być świetną rozrywką, z rozpędu sięgnęłam od razu po "Zimę Muminków". Te bajkowe, fantastyczne klimaty dla dzieci są świetnym przerywnikiem między "normalnymi" lekturami. No i czyta się błyskawicznie, przeważnie w jeden wieczór, więc nie odciągają mnie na zbyt długo od mojej książkowej kolejki.
Zima Muminków to z pozoru temat dość nudny, bo przecież te małe trolle zapadają zimą w sen. Co więc może się u nich wydarzyć, kiedy za oknem wiatr i śnieg? Nic. No, chyba, że jeden mały Muminek przypadkiem obudzi się sporo za wcześnie i nie będzie mógł zasnąć. Wtedy otworem staje przed nim całkiem nowy i nieznany świat, który trzeba zbadać!
Ale Muminek wbrew pozorom nie jest sam. Ze snu wyrwała się też Mała Mi, która z przyjemnością bawi się (no dobrze, rozrabia!) na śniegu. Z dużo większą przyjemnością niż Muminek, bo on zdecydowanie woli ciepłe promienie słońca i zieleń, a zima po początkowych zachwytach mocno daje mu się we znaki. Poza tym w Dolinie zimą pojawia się mnóstwo nieznanych i tajemniczych stworzeń.
Po raz kolejny Tove Jansson umieściła w swojej książce plejadę różnorodnych postaci, które pięknie pokazują różne cechy i zachowania. "Zima Muminków" nie zawiodła moich nadziei i utrzymała wysoki poziom narzucony przez poprzednią część cyklu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz