Szwecja w jeden dzień!

Wszystko zaczęło się niewinnie w pierwszy dzień kalendarzowego lata, kiedy na Facebooku zobaczyłam informację o wyprzedaży rejsów i wycieczek w StenaLine. Po zeszłorocznej wycieczce do Szwecji i Danii zakochałam się w Skandynawii i rejsach promowych, więc jestem na takie akcje wyczulona. Wiadomość głosiła, że ceny zaczynają się od około 50 zł za osobę, więc (znając mniej więcej ceny takich rejsów) zaintrygowana kliknęłam. Z głębokim przekonaniem, że do tej ceny trzeba dopłacić dziesięć razy tyle, żeby na wycieczkę rzeczywiście pojechać. Potem poleciało już z górki.


Okazało się, że ceny rzeczywiście są niesamowicie niskie. Co prawda te najniższe obowiązywały tylko w określone dni i dotyczyły samego 24-godzinnego rejsu, ale pozostałe opcje okazały się być równie kuszące. Najlepsze jeśli płynęło się w 4 osoby, bo wtedy rezerwacja obejmowała całą kabinę. Nastąpiła szybka konsultacja telefoniczna wrocławsko-warszawska i w ciągu 3 godzin wybraliśmy pasujący wszystkim (jak najtańszy) termin, zarezerwowaliśmy i opłaciliśmy wycieczkę, a na koniec od razu kupiliśmy bilety na PolskiBus do Gdańska. Nasz wybór padł na wycieczkę "Szwecja w jeden dzień" - dwie noce na promie i cały dzień do naszej dyspozycji w Karlskronie. To była jedna z najbardziej spontanicznych akcji, jakie mi się przytrafiły.

Tym sposobem w środę w nocy wsiedliśmy w autobus do Gdańska. Nasz prom wypływał w Gdyni dopiero o 21:30, ale postanowiliśmy wykorzystać okazję i spędzić jeden dzień nad morzem. Oczywiście problemy zaczęły się już przed wyjazdem, bo każda z prognoz pogody pokazywała coś innego. A wszystkie teoretycznie były z polecenia, takie co to się "zawsze sprawdzają". Guzik prawda, bo sprawdziła się akurat ta z Onetu, o której zawsze mówiłam, że nie sprawdza się nawet w czasie rzeczywistym ;) Jak widać na zdjęciach - pogoda trafiła nam się rewelacyjna.


Po ciężkiej nocy w podróży i dniu spędzonym na opalaniu i zwiedzaniu Gdańska, połączyliśmy się w końcu z warszawską częścią wyprawy i ruszyliśmy w kierunku Gdyni, a potem dalej na terminal. Z zadziwiającą łatwością odebraliśmy karty pokładowe i po odstaniu kilkunastu minut w dłuuugiej kolejce weszliśmy rękawem na prom, szukając swojej kabiny. Jeszcze przed wypłynięciem z portu zdążyliśmy zwiedzić część potężnej Steny Vision. Najlepszym odkryciem był oczywiście pokład 11, najwyższy, odkryty, z leżakami i stolikami. Genialne miejsce na wieczorny relaks przy zachodzie słońca, zwłaszcza, że do późnego wieczoru było bardzo ciepło. Długo włóczyliśmy się po pokładach, patrząc jak wypływamy w morze, słuchając szumu fal i gapiąc się w ciemność. Bo na pełnym morzu dookoła była już tylko czarna pustka.


Położyliśmy się spać dość późno i gotowa jestem przysiąc, że między zamknięciem oczu a dźwiękiem budzika minęły najwyżej 3 minuty. Wygodne materace w kabinie i spokojne mruczenie silników ukołysało mnie błyskawicznie i przespałam mocno całą noc. O ile można mówić o całej nocy jeśli idzie się spać około 1:00 a wstaje o 6:30...

Nasza kabina była wewnętrzna, nie miała więc okna i pierwsze kroki po przebudzeniu skierowałam na zewnątrz, żeby sprawdzić pogodę. Było ciepło, pomimo wczesnej godziny. Dookoła jak okiem sięgnąć rozciągało się spokojne niebieskie morze. Niewiele jest piękniejszych widoków o poranku. Zjedliśmy wykupione przy rezerwacji śniadanie (w bufecie można było znaleźć wszystko. I mówiąc wszystko mam na myśli WSZYSTKO. Od płatków, przez bułki, sery, wędliny, naleśniki, owoce, warzywa, aż po smażone kiełbaski i ziemniaki. Świetna wyżerka!), a potem na zewnętrznym pokładzie obserwowaliśmy jak wpływamy do portu w Karlskronie, mijając mnóstwo małych i większych wysepek.


Nie zdecydowaliśmy się na wycieczkę z przewodnikiem, woleliśmy na spokojnie zwiedzić miasto w swoim tempie i po prostu się po nim powłóczyć. Tym bardziej, że wszystkie potrzebne informacje, łącznie z tym jak dojechać do miasta z terminalu, udało mi się bez trudu znaleźć wcześniej w internecie.

Karlskrona to śliczne miasteczko. Wydało nam się takie spokojne, trochę puste, ale w pozytywny sposób. Taki, kiedy nie wpadasz co chwilę na kogoś, tylko od czasu do czasu mijasz uśmiechających się mieszkańców. Poza tym jest bardzo malownicza, szczególnie jej najstarsza dzielnica - Björkholmen. Można w niej znaleźć małe, kolorowe, drewniane domki, w których kiedyś mieszkali stoczniowcy, rzemieślnicy i marynarze. Zamieszkane są one z resztą do dziś, urzekają kolorami i stojącymi przed wejściem ławeczkami, kwiatami czy stolikami. Trudno się nie zakochać!


Obeszliśmy spokojnie niemal całe centrum miasta, położone na wyspie Trossö. Posiedzieliśmy na Stakholmen – małej kamienistej wysepce, na którą prowadzi drewniany mostek. Obfotografowaliśmy łódki w  marinie i dawny targ rybny z pomnikiem rybaczki. Cały czas towarzyszyła nam upalna i trochę leniwa atmosfera sjesty. Chcieliśmy wstąpić na lody, do podobno najlepszej lodziarni w Karlskronie. Wtedy dowiedzieliśmy się, że prawdopodobnie wszyscy ludzie (których prawie całkowity brak stwierdziliśmy na ulicach) stoją w kolejce po te właśnie lody. Zrezygnowaliśmy, z myślą, że wrócimy później. Później kolejka była jeszcze większa...

Poza włóczeniem się ślicznymi uliczkami Karlskrony, postanowiliśmy odwiedzić Muzeum Morskie. Cena biletu jak na taki duży obiekt (i Szwecję) niezbyt wysoka, a poza sezonem jest podobno w ogóle za darmo. W cenie każdy dostał przewodnika audio po polsku, który w bardzo fajny sposób opowiadał o poszczególnych częściach ekspozycji. Było sporo elementów multimedialnych - gry, filmy, dźwięki, a nawet symulator galery, na którym można sprawdzić jak ciężko było wiosłować na takim okręcie. Do tego tunel, który pozwala zejść pod powierzchnię wody i przez okienka oglądać zatopione wokół niego fragmenty wraków. Szkoda tylko, że woda za szybami była tak mętna, że mało co dało się zobaczyć... Dookoła budynku zacumowane są statki, na które też można wejść i uroczy pomost, z którego widzieliśmy nasz prom, czekający na nas na wyspie Verkö.


W końcu nadszedł czas powrotu na prom, wylegiwania się na leżakach i pożegnania Szwecji. Obserwowanie morza dookoła, mijanych wysepek i zachodzącego słońca chyba nigdy nam się nie znudzi. Staliśmy tam w nieskończoność. Resztę wieczoru spędziliśmy na zakupach, drinkach i przegrywaniu resztek szwedzkich koron na promowych automatach (pielęgnuję w sobie duszę hazardzistki, z której jestem dumna!). No i na dziwnych dyskusjach, zdjęciach i atakach śmiechu, z których ledwo uszłam z życiem, bo ze trzy razy się prawie udusiłam.


Ostatni dzień planowaliśmy spędzić na plaży w Gdyni, ale plany pokrzyżowała nam pogoda i Red Bull Air Race. O ile przelotne deszcze i odrobina rześkiego powietrza robiły nam po dwóch dniach upałów i niewyspaniu całkiem dobrze, tak Red Bull Air Race ściągnął tłumy i ogrodził plażę ochroną, więc woleliśmy się tam z bagażami nie pchać. Postanowiliśmy wrócić do Gdańska i wpaść z jednego tłumu w drugi, bo na rozpoczynający się właśnie Jarmark św. Dominika.


Jak mówiłam - to była genialna spontaniczna akcja. Promocja StenaLine trwała tylko jeden dzień, a nam nie tylko udało się ją wyłapać, ale też podjąć decyzję i znaleźć termin (co w przypadku 4 pracujących osób nie jest takie proste). Atmosfera całego wyjazdu, nasza radość z rejsu, zwiedzania, poznawania nowych miejsc była niesamowita. Ale mam nadzieję, że nie niepowtarzalna i kiedyś wybierzemy się ponownie za morze. Było bosko, polecam każdemu, bo trzy dni takich wakacji naładowały mnie pozytywną energią na długo. Nawet pomimo tego, że w międzyczasie się przeziębiłam i chwilami byłam ledwo żywa.

Warto było! Dziękuję! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

12 książek w 2016 30-day book challenge Aerosmith Agatha Christie Agnieszka Osiecka akcje Al Pacino album Aleksandr Domogarow Angelus Anna Czerwińska Artur Andrus Åsa Hellberg Austria Bałkany BELLONA Benedict Cumberbatch Bieg dla Słonia biografie Black Sabbath blog Blossom Street blues Blues Brothers bookathon Bookrage Boris Akunin Budka Suflera Bytom C.S. Lewis Camilla Läckberg Carey Mulligan Carta Blanca CeZik challenge Chyłka i Zordon Cormoran Strike curling CZARNA SERIA czas czasopisma Dania DePress detektywistyczne Disney dla dzieci dokument Dorothy Allison dramat Druga Strona dyskusje czytelnicze ebook Edguy Editio Erast Fandorin Eryk Lubos Ethan Coen fantasy felietony festiwal film folk GaDMu Trio Gok Wan Goran Bregović Górny Śląsk góry gry Grzegorz Wilk Halina Poświatowska Hercules Poirot historia Hołownia horror Impact Fest 2014 impreza plenerowa internet islam Jacek Hugo-Bader jak żyć?! James Frey Jason Hunt jazz Jeremy Clarkson Jerzy Kukuczka jesień języki językoznawstwo Jo Nesbø Joanna Chmielewska Jodi Picoult Joel Coen John Cleese Julian Tuwim Juliusz Machulski Jurij Andruchowycz Jurij Drużnikow Justin Timberlake Karin Stanek Karkonosze Katowice Keira Knightley Kinga Preis KLIN kobiety komedia komiksy koncert konkurs Korona Gór Polski kryminały Kryminały przedwojennej Warszawy Książkowe Klimaty Lao Che Larry Winget linki literatura literatura młodzieżowa literatura ukraińska małe szczęścia Małgorzata Saramonowicz Marcin Dorociński Marek Niedźwiecki Maria Czubaszek Marian Dziędziel Mark Ruffalo metal Męskie Granie Michał Gasz Mieczysław Bieniek miejsca Miesiąc Spotkań Autorskich Miłoszewski Mitch Albom moje wyprawy Monika Jaruzelska Monika Szwaja Monty Python motivation Muminki muzyczny muzyka Nasza Księgarnia Niekryty Krytyk non-fiction obyczajowe Oddział Zamknięty opowiadania Opowieści z Narnii Oscar Isaac Partynice Peter J. Birch Piotr Goljat piwo playlista płyty po angielsku podróże Podsumowania i plany poezja poezja śpiewana polecam Polska pop postapokalipsa power metal Pozaświatowcy Prokop Prószyński i S-ka Remigiusz Mróz reportaż Republika Robert Galbraith Robert Więckiewicz rock Rosja rower saga rodzinna satyra seria DEMONY seria NA BRZEGU seria ŻYWOTY NIEŚWIĘTYCH serial Shakin' Dudi ShaleyesH share week Sherlock Holmes sitcom słowa słownik Smarzowski społeczeństwo sport spotkanie autorskie stadion stosik Sudety Szare Szeregi Szwecja świąteczne T.LOVE Tatry technologia Teodor Szacki Tomek Tomczyk top 10 Top Gear TRAVELIN Trójka Ukraina Wanted (dead or alive) ważki wishlist Władysław Pasikowski wojna Wolne Lektury Woodstock Woody Allen wROCK for Freedom Wrocław Wydawnictwo Agora Wydawnictwo Amber wydawnictwo Annapurna Wydawnictwo Czarna Owca wydawnictwo Czarne Wydawnictwo Czerwone i Czarne wydawnictwo Czwarta Strona wydawnictwo Dobra Literatura Wydawnictwo Dolnośląskie Wydawnictwo Drugie Piętro Wydawnictwo G+J wydawnictwo Helion Wydawnictwo Insignis Wydawnictwo Literackie Wydawnictwo Mira Wydawnictwo MUZA wydawnictwo Red Horse wydawnictwo SOL wydawnictwo Sonia Draga Wydawnictwo W.A.B. wydawnictwo Wielka Litera Wydawnictwo ZNAK wyścigi konne wywiad wyzwania Zakopower zapowiedzi Zielona Sowa