W lipcu przeczytałam pierwszą część cyklu Pozaświatowcy - "Świat bez bohaterów". Potem zrobiłam sobie przerwę na nieco inne lektury, ale na przełomie listopada i grudnia wróciłam do Lyrianu, żeby dowiedzieć się co dalej wydarzyło się z bohaterami, których bardzo polubiłam. Myślałam, że przeczytam drugą część i znowu zrobię sobie przerwę, ale wciągnęłam się już na tyle, że uznałam, że jakakolwiek przerwa jest bez sensu, bo chcę wiedzieć jak ta historia się skończy. Dlatego postanowiłam, że napiszę o obu tych książkach łącznie, bo rozdrabnianie się na dwa teksty nie ma sensu.
Przede wszystkim to jest jedna wielka historia. Tak jak w "Harrym Potterze" przez 7 części bohaterowie walczyli z Voldemortem, tak tu przez 3 części walczą z Maldorem, podróżując po całym Lyrianie i szukając odpowiedzi na dręczące ich pytania. Bohaterowie coraz bardziej przywiązują się do siebie nawzajem, a ja przywiązywałam się do nich. Z biegiem czasu Jason i Rachel zaczynają przystosowywać się do życia w Lyrianie i wizja powrotu do swojego świata (choć nadal kusząca i budząca tęsknotę) przestaje być tak pociągająca. W kolejnych częściach cyklu poznajemy nowe rasy i dziwne istoty zamieszkujące Lyrian, odkrywamy jego tajemnice, czasem całkiem mroczne. Bohaterowie też odkrywają wiele nowego, co czasem jest dla nich zbawienne, a czasem wręcz przeciwnie.
Fajne jest to jak autor skonstruował niektóre postacie i jak dawkuje napięcie, aby do samego końca nie było wiadomo kto podejmie jaką decyzję, kto będzie tym dobry, a kto tym złym. Brandon Mull poradził sobie pod tym względem naprawdę fantastycznie. Z resztą nie tylko pod tym względem, bo cały cykl jest świetnie skonstruowany.
Dwie kolejne części Pozaświatowców są jednak coraz bardziej brutalne. Walka zaczyna rzeczywiście być walką, a nie podróżą i poszukiwaniem rozwiązań. To istotna informacja jeśli chcecie sprezentować te książki dzieciom - cykl jest bardziej młodzieżowy niż dziecięcy. Ale prezentować warto, bo z pewnością można z całej tej historii wynieść mnóstwo morałów i mądrości. To jest opowieść o przyjaźni, wierności, lojalności, poświęceniu, ale też o tym jak patrzeć na swoje życie i jakie decyzje podejmować. Jest wzruszająco i czasem zabawnie.
Trochę szkoda było mi kończyć tę przygodę. Pomyślałam sobie od razu, że przecież zawsze może powstać jakiś ciąg dalszy, który pozwoli nam wrócić do Lyrianu i dowiedzieć się co dalej z naszymi bohaterami. Ale zaraz potem pomyślałam, że może lepiej nie, bo przecież każda historia musi się kiedyś skończyć. I chociaż zostało kilka znaków zapytania, to mimo wszystko ta historia zatoczyła już swoje koło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz