Lubię książki osadzone w znanych mi realiach, miejscach. Dlatego tak lubię czytać o Tatrach, bo na każdej stronie znajduję znajome miejsca i nazwiska. I dlatego z wielkim entuzjazmem podeszłam do propozycji przeczytania "Zakopiańskiego domu wariatów". Zakopane odwiedzam od zawsze i zawsze będę miała do niego sentyment. Jakkolwiek irytujący nie byłby wszechobecny dziś kicz i turyści wychodzący na wycieczkę najdalej na Gubałówkę. Kolejką oczywiście. Z przyjemnością czytam o Zakopanym lat minionych, choć zawsze trochę żałuję, że mnie te barwne czasy jego świetności ominęły.
"Zakopiański dom wariatów" to zbiór opowieści o Zakopanym, o Tatrach, o TPN i GOPR, ale też o ludziach i czasach, z którymi przyszło im się zmierzyć. Są w książce świetne dowcipne anegdoty, ale są też opowiadania bardzo smutne i takie, które dają do myślenia. Ale bez względu na atmosferę na kolejnych stronach, czyta się bardzo szybko i z wielką przyjemnością. Romuald Roman ma talent gawędziarski, dzięki któremu przyciąga czytelnika i nie pozwala się oderwać. Książka jest z resztą podzielona na dość krótkie rozdziały, co też robi swoje.
Na kolejnych stronach odkrywałam znane mi miejsca (choć w wersji sprzed lat, której nie miałam szansy poznać) w Tatrach i samym Zakopanym, a także nazwiska. Miłym zaskoczeniem było np. natknięcie się na postać Ryszarda Szafirskiego, autora książki "Przeżyłem więc wiem". "Zakopiański dom wariatów" to rzeczywiście dom wariatów, ale taki bardzo (mimo wszystko) pozytywny. Wspominany z sentymentem i melancholią, bez względu na wszystkie swoje przeszłe i obecne wady. Kiedy już wydawać by się mogło, że wszystko się ułożyło i będzie tylko lepiej, zawsze znajdzie się coś, co krzyżuje plany autora i głównego bohatera zarazem.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o wydaniu. Otóż "Zakopiański dom wariatów" totalnie mnie zauroczył formą. Lubię książki wydawane przez Annapurnę, ale ta jest zupełnie inna i zdecydowanie ta odmiana mi się podoba. Papier, układ, fonty - wszystko to sprawiło, że czytało mi się tę książkę z przyjemnością.
Jak najbardziej polecam miłośnikom Zakopanego, ale też tym, którzy za nim dziś nie przepadają. Taka sentymentalna podróż w czasie może sprawić, że spojrzy się na nie przynajmniej na chwilę z innej perspektywy. A że Romuald Roman jest dowcipny i ma zdaje się spory dystans do świata, to dodatkowo będzie to przyjemnie spędzone kilka godzin.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Annapurna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz