Żeby przełamać blokadę czytelniczą, zabrałam się znowu za Narnię. Poskutkowało, zgodnie z moimi przewidywaniami, bo takie lekkie młodzieżowe przygodówki wciągają i pobudzają wyobraźnię. Blokada została przełamana, a ja przeczytałam kolejne dwie części "Opowieści z Narnii".
Na pierwszy ogień poszło "Srebrne krzesło". Do Narnii nie trafiają już teraz poznane na początku dzieci, a ich kuzyn, Eustachy, który podróżował z nimi już w "Podróży 'Wędrowca do Świtu'". Razem z Eustachym do Narnii przeniesiona zostaje jego szkolna koleżanka Julia. Dzieci otrzymują od Aslana trudne zadanie - odnaleźć zaginionego od wielu lat syna króla Kaspiana. W tym celu Eustachy i Julia podróżują przez niebezpieczne i nieznane im wcześniej miejsca, trafiają do miasta olbrzymów, a potem do Podziemia.
Zdecydowanie bardziej wciągnęła mnie ta opowieść od "Podróży 'Wędrowca do Świtu'". Jest bardziej emocjonująca, sugestywna, barwna... Poza tym Eustachy nie jest już takim rozpieszczonym bachorem jak wcześniej, tylko prawdziwym Narnijczykiem. W końcu nie idzie im wszystko tak łatwo jak wcześniej, natrafiają na pewne trudności i komplikacje, są chwile grozy (oczywiście bardzo krótkie). Po prostu COŚ SIĘ DZIEJE.
Bałam się tendencji spadkowej w każdej kolejnej części "Opowieści...", ale "Srebrne krzesło" mnie podniosło na duchu, Zdecydowanie jest to jedna z lepszych książek w cyklu, więc będę brnąć w to dalej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz