"Chustka" to kolejna książka, która czekała na swój moment. A właściwie na to, żebym ja zebrała się na odwagę do przeczytania jej. W końcu postanowiłam, że czas najwyższy. Że wszyscy już czytali, wszyscy przeżywali, że "Joanna" dostała nominację do Oscara, więc może ja bym w końcu się spięła i zaczęła czytać.
Właściwie nie mam ani ochoty, ani potrzeby pisać wiele o tej książce. Bo większość już ją przeczytała, połowa z nich czytała bloga Joanny, a nawet jeśli ktoś się z "Chustką" jeszcze nie zetknął, to w sieci jest wystarczająco dużo na ten temat. Napisane lepiej i trafniej niż ja bym to zrobiła.
Czytałam ją długo. Nie płakałam, nie dusiłam w sobie łez. Czasem tylko przygryzałam wargi i powtarzałam sobie, że muszę wyciągnąć wnioski. Bo przecież po to właśnie jest ta książka, prawda? Żebyśmy czytając uczyli się od Joanny jak żyć. I ja właśnie to zamierzam zrobić. Zapamiętać tę lekcję, zrobić w głowie notatki i wracać do nich.
Chustka pokazała nam jak kochać, wychowywać, radzić sobie z przeciwnościami losu i jak sobie z nimi nie radzić. Jak być matką, żoną i kochanką. Jak cieszyć się deszczem, wiatrem. Jak płakać i śmiać się. Jak mówić wprost co się myśli, bez owijania w bawełnę, bo przecież nie ma na to czasu - nigdy nie wiemy ile go mamy. Jak BYĆ, czerpać radość z najmniejszych nawet rzeczy i nie poddawać się.
Mam nadzieję, że tej lekcji nie zapomnę i zostanie ona we mnie na zawsze. Warto. Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz