Z książkami Jodi Picolut zetknęłam się rok temu, kiedy przeczytałam "Bez mojej zgody". Zakochałam się wtedy w tej książce i obiecałam sobie sięgnięcie po inne tej samej autorki. W końcu zrealizowałam ten plan i przeczytałam "Czarownice z Salem Falls". I zdecydowanie chcę więcej! Coraz bardziej podoba mi się twórczość Picoult, choć... nie są to książki z typowym happy endem.
"Czarownice z Salem Falls" to taka książka, o której trudno opowiadać bez zdradzania zbyt wiele. A ogromną zaletą tej książki jest stopniowe odkrywanie całej prawdy i docieranie do tego co najważniejsze. Salem Falls to niewielkie miasteczko, do którego po odbyciu kary więzienia trafia Jack St. Bride. Mieszka tam także Addie - kobieta z ogromnym bagażem przeżyć, a także kilka młodych dziewczyn uwikłanych w podejrzane neopogańskie praktyki. Losy bohaterów splatają się, na jaw wychodzą kolejne ich tajemnice, a wszystko to razem wzięte okazuje się być fatalne w skutkach.
Książka jest wciągająca, nie mogłam doczekać się finału, chciałam jak najszybciej poznać prawdę i dowiedzieć się kto wyjdzie z całej tej historii cało, czy - jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało - sprawiedliwość zwycięży. Powstrzymywałam się przed zerknięciem na koniec i poznaniem ostatecznego zakończenia. A zakończenie choć pozornie dobre, wcale nie jest takie idealne.
"Czarownice z Salem Falls" pokazują, że każdy ma swoje trupy w szafie i każdy popełnia błędy. A potem te błędy mogą się za człowiekiem ciągnąć bardzo długo, krzywdząc całkiem niewinnych ludzi. Ta książka pokazuje też jak łatwo jest manipulować ludźmi, a z kolei trudno pokonać pewne stereotypy i uwierzyć w alternatywną wersję wydarzeń, nawet jeśli jest prawdziwa. Jodi Picoult w ciekawy sposób opisała małomiasteczkową rzeczywistość, która jednym nie pozwala się ukryć, a innym zapewnia idealne schronienie.
Świetna książka, 700 stron znika błyskawicznie, a po zamknięciu okładki zostaje nutka żalu i zamyślenie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz