Oglądając zwiastun zawsze wiem czy film chcę zobaczyć czy nie. Czasami chcę bardziej, a czasami mniej. Zdarza się, że coś mnie zachwyci od razu, a potem przychodzi rozczarowanie. Albo wręcz przeciwnie. Może mnie urzec dźwięk, światło, fabuła... W przypadku "Zacznijmy od nowa" zwiastun mnie zaciekawił, chociaż nie zachwycił. Pomyślałam, że może być fajne, ale nie nastawiałam się na zbyt wiele. Ot, wyglądało fajnie. To co zobaczyłam w kinie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dwukrotnie.
Od początku. Młoda i atrakcyjna dziewczyna (Keira Knightley) pisze piosenki. Czasem nawet je śpiewa, akompaniując sobie skromnie na gitarze. Przeżywa właśnie miłosny kryzys i zamierza wyjechać z Nowego Jorku, kiedy przypadkiem w knajpce spotyka Dana. Nie, to nie jest klasyczny scenariusz miłosny. Dan (Mark Ruffalo) to zrujnowany, choć utalentowany producent muzyczny, który w Grecie widzi ogromny potencjał. Tak zaczyna się ich wspólna muzyczna przygoda.
Ten film jest po prostu piękny. Nie mam na niego innego określenia, jest po prostu piękny. I już na samym początku pojawia się genialna w moim odczuciu scena, kiedy Dan po raz pierwszy słyszy Grettę, a w jego głowie obecne na scenie instrumenty ożywają i piosence towarzyszy jej już cała aranżacja. Banalnie proste, ale genialne przedstawienie tego jak można słyszeć muzykę.
Ten film ma w sobie niesamowity klimat. Mam ochotę od razu lecieć do Nowego Jorku i chodzić jego ulicami z dobrą muzyką w słuchawkach. Odwiedzać małe bary i obserwować ludzi na ulicy. W jednej z takich scen Dan wypowiedział świetne słowa o tym, że każda nawet najbanalniejsza scena wydaje się nabierać nowych znaczeń i głębi, kiedy towarzyszy jej muzyka. I za to ją kochamy.
"Zacznijmy od nowa" to właściwie nie jest ani dramat ani komedia. Ma cechy obu, ale do żadnego nie potrafiłabym tego filmu z czystym sumieniem przypisać. To jest piękna opowieść o tym jak spotkanie właściwej osoby we właściwym momencie może zmienić życie. I jak muzyka, pasja może na to życie wpłynąć. Przeżywałam wszystkie emocje razem z bohaterami i bardzo cieszę się z tego jak ten film zakończono - bez zbędnego lukru, choć bałam się przez chwilę (albo i dwie), że pokuszono się o banał. Na szczęście nie, od początku do końca jest idealnie.
To z całą pewnością będzie jeden z tych filmów, które będę oglądać mnóstwo razy i nigdy mi się nie znudzi. I z chęcią przygarnę soundtrack, bo delikatne ballady pojawiające się w filmie podbiły moje serce.
fot. rachelannc.wordpress.com
fot. rachelannc.wordpress.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz