Na początek muszę się przyznać - nie przeczytałam książki. Naczytałam się zachwytów nad nią i mam ją w głowie od bardzo dawna, ale ciągle nie było okazji. Kiedy zobaczyłam zwiastun filmu, stwierdziłam, że muszę przeczytać zanim pójdę do kina, ale znowu się nie złożyło. "Stulatka..." bardzo chciałam zobaczyć, więc nie było rady. Poszłam do kina nie czytając książki!
Główny bohater, Alan Karlsson, kończy w domu starców sto lat. Trafił tam w końcu po długim i bardzo wybuchowym życiu, ale że nie jest to zbyt atrakcyjne miejsce, Alan postanawia się wynieść. Od tego momentu rozpoczyna się seria niefortunnych zbiegów okoliczności, zabawnych pomyłek i jeden wielki pościg za stulatkiem. On sam niewiele sobie z tego robi i wciągając w swoją przygodę kolejne osoby jedzie przed siebie. W międzyczasie poznajemy historię życia Alana (który ma w sobie coś z Forresta Gumpa), a zdecydowanie ma on co opowiadać. Całość jest absurdalna, ale w swoim absurdzie wyjątkowo ciekawa.
Uwielbiam czarne komedie. Jeśli są dobre, fundują ten wyjątkowy koktajl emocji, kiedy myśli się "Oooo rrranyyy, to jest straszne!" i jednocześnie nie można przestać się śmiać. Świetne uczucie. Ja w ogóle wychodzę z założenia, że czarne komedie lubią psychopaci albo ludzie o wyjątkowo rozwiniętym dystansie do świata. Nie jestem pewna do której grupy się zaliczam, ale faktem jest, że czarny humor to mój humor, pod warunkiem, że jest wysmakowany, a nie zwyczajnie chamski.
"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" jest bardzo wysmakowany i bardzo zabawny. Pod warunkiem oczywiście, że kogoś bawią wybuchy, trupy i oderwane głowy. Tak się składa, że mnie bawią (tu skłaniam się do teorii o psychopatach...), więc film trafił w mój gust.
Co ważne, "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" to nie jest po prostu nafaszerowany gagami zlepek scen. To jest film, który jeśli przyjrzeć się bliżej zawiera pewne przesłanie. Pokazuje, że życie jest tylko serią wydarzeń, zazwyczaj przypadkowych, mniej lub bardziej szczęśliwych. Uczy, że długie rozważania o przyszłości na nic się nie przydadzą, trzeba żyć tym co jest tu i teraz, popłynąć na fali losu.
Film naprawdę optymistyczny, pozytywny i... wybuchowy!
fot. kinopodbaranami.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz