Czytam od tyłu. Zorientowałam się przypadkiem w połowie książki, że czytam pierwszy tom cyklu, a przecież wcześniej czytałam drugi ("Karaluchy"). Nie ma to co prawda większego znaczenia, poza tym, że dowiedziałam się paru dodatkowych faktów z życia głównego bohatera. Dobrze się składa właściwie, bo wyprostowała wszystko i dalej mogę już czytać już po kolei. Bo że będę czytać dalej książki Jo Nesbø to jest pewne.
Przez całą książkę coś mi nie pasowało, miałam swoje podejrzenia co do osoby mordercy, ale jak zwykle okazało się, że dałam się wodzić autorowi za nos. Ostatecznego rozwiązania nie odgadłam, choć teraz stwierdzam, że było to nawet dość oczywiste - zbyt oczywiste, żeby brać to pod uwagę.
Podoba mi się, że Nesbø daje czytelnikowi nie tylko świetną rozrywkę, doskonały kryminał, ale też wgląd w obce kultury. Nie wiem niestety na ile jego wiedza o opisywanych krajach jest rzetelna, ale wciągnęły mnie opowieści o Aborygenach. To uświadamia mi, że nie tylko skrzętnie uknuta intryga liczy się w kryminałach, ale też dobrze skonstruowane tło.
"Człowiek nietoperz" to świetnie napisana książka, która trzyma w napięciu do ostatniej strony. Kiedy już wydaje się, że z zawiłej sprawy nie ma wyjścia i zagadka pozostanie nierozwiązana, znajduje się coś, co w sprytny sposób posuwa sprawę do przodu. Choć w kilku momentach nie byłam przekonana co do sensowności tropów, to jednak skłonna jestem przymknąć na to oko, bo w ostatecznym rozrachunku wszystko złożyło się w całość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz