Dni katowic trwały od piątku do niedzieli. Atrakcji było sporo, bo na trzech scenach, w różnych częściach miasta jednocześnie. Mnie dane było pojawić się w podcieniach CKK w ubiegłą sobotę. Wybór był oczywisty od momentu kiedy zobaczyłam program: Żywiołak i Haydamaky.
Muzykę Żywiołaka trzeba naprawdę czuć, żeby dobrze się przy niej bawić. Jest na tyle specyficzna, że trafia chyba tylko w bardzo konkretne gusta. Sama nie do końca potrafiłabym stwierdzić co oni grają. Podoba mi się określenie „polska muzyka neoludowa” i dorzuciłabym do tego folkmetal albo hard-folk. Teksty zespołu skupiają się przede wszystkim na pogańskich wierzeniach i legendach, chociaż ostatnio rozszerzyli swoje zainteresowania i trochę odeszli od pierwotnego założenia. W każdym razie - cały czas grają dobrą muzykę. Dwie świetne wokalistki na scenie dają czadu! Widać, że lubią to co robią ;) Muzyka Żywiołaka porywa i trudno spokojnie usiedzieć w miejscu - całkiem inne przeżycia niż słuchanie ich z płyty.
Haydamaky znałam bardzo ogólnie. Słyszałam kilka piosenek, znałam mniej więcej ich współpracę z Voo Voo i na tym koniec. Pierwszym szokiem było to, jak prezentują się na scenie - prawdziwa banda kozaków ;) Ukraiński zespół zachwycił publikę, która wywołała kilka bisów - ostatni kiedy koncert miał się już zakończyć i zespół zszedł ze sceny. Dla mnie mogliby grać cokolwiek, grunt, że po ukraińsku... ale trafili tym folk-rockiem idealnie :)
ps. Czytam, oglądam, słucham... tylko jakoś nie mam weny, żeby o tym pisać ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz