O "Hajerze", Mieczysławie Bieńku, pisałam już dwukrotnie. Najpierw o tym, jak wybrał się w ciemno w podróż do Indii, a potem jak postanowił tam wrócić, żeby spotkać się z Dalajlamą. Ale Hajer na Indiach nie poprzestał i kontynuuje swoje podróże po całym świecie. Na szczęście nie przestał się też tymi podróżami dzielić i mogłam ponownie wybrać się w szaloną podróż z sympatycznym górnikiem z Katowic.
Tym razem Hajer wybrał się do Soczi, zobaczyć jak przebiegają przygotowania do XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Nie byłby jednak sobą, gdyby po prostu pojechał na wycieczkę do Rosji - postanowił na rowerze przejechać Rosję z północy na południe. Pokonać trasę z Murmańska do Soczi. Już sama ta trasa to dobrych kilka tysięcy kilometrów, a do tego trzeba dodać dojazd do Murmańska (przez Nordkapp, żeby było ciekawiej) i powrót do Polski.
W książce "Hajer jedzie do Soczi" towarzyszymy autorowi w tej niezwykłej wyprawie i razem z nim przeżywamy absolutnie wyjątkowe przygody i poznajemy przeróżnych ludzi. Bo trzeba przyznać, że Hajer ma szczęście do wydarzeń dziwnych, niezwykłych, zaskakujących i czasem niebezpiecznych. Ale z każdego niebezpieczeństwa i tarapatów potrafi się wybronić - jeśli nie własnym sprytem, to przy pomocy dobrych ludzi, których spotyka na swojej drodze. Tak było też w czasie podróży przez Rosję. Nasz bohater odmroził stopy, mocno się poturbował wpadając do dziury w jezdni, spotykał bogaczy, ubogich, Rosjan, Gruzinów, Żydów, Polaków, udzielał wywiadów w telewizji Rosyjskiej i został tam dosłownie bohaterem. Wielokrotnie ryzykował życie, bo Rosja jest krajem niebezpiecznym i niezbyt przyjaznym dla rowerzystów. I jak zwykle opowiedział o tym wszystkim z charakterystycznym dla siebie humorem i bezpośredniością.
Przejechał Rosję z północy na południe i zobaczył jak różnorodny jest to kraj, i jak różny od naszych wyobrażeń. Ale jak sam mówi, w tej podróży, jak i w każdej innej, najważniejsi okazali się być ludzie. Ludzie, którzy podawali mu pomocną dłoń, dzielili się pieniędzmi, jedzeniem i dachem nad głową. Wielokrotnie ratowali go z opresji.
Książkę "Hajer jedzie do Soczi" warto przeczytać z kilku względów. Po pierwsze - napisał ją Hajer, najbarwniejszy współczesny polski podróżnik. Jest mnóstwo anegdot, dygresji i żartów. Na każdej stronie coś zaskakującego. Uwaga! Czytanie w miejscach publicznych może grozić dziwnymi spojrzeniami otoczenia. Kilka razy śmiałam się głośno, a jeszcze częściej szeroko uśmiechałam. Choć są też momenty grozy, kiedy nie było mi do śmiechu! Po drugie - świetnie oddaje atmosferę dzisiejszej Rosji. Obrazowe i proste opisy, które ukazują prawdziwe oblicze tego kraju. Nie takie przewodnikowe, z których dowiadujemy się miliona faktów, ale nadal nie potrafimy sobie wyobrazić o czym czytamy. Czytając opowieści Bieńka widzimy to co on widział. I tak jak on mamy ochotę dowiedzieć się na każdy temat czegoś więcej. Po trzecie - można się dowiedzieć jak wyglądały przygotowania do Igrzysk na 200 dni przed ich rozpoczęciem. I porównać z tym co później zobaczyliśmy na ekranach telewizorów. Hajer jest wścibski i wszędzie się wepchnie, więc zobaczył dużo więcej niż przeciętny turysta, a potem się tym z nami podzielił. Po czwarte - "Hajer jedzie do Soczi" to piękna opowieść o człowieku. Bieniek zdaje się mieć tę niezwykłą zdolność do nie oceniania ludzi po pozorach. Biedny, bogaty, kozak, lekarz, złodziej, mnich, komunista, alkoholik, stary czy młody.. nie ważne, z każdym rozmawia tak samo, przynajmniej do momentu kiedy coś każe mu zmienić podejście. Jest bardzo bezpośredni i chyba właśnie dzięki temu zaskarbia sobie takie zaufanie i sympatię wszędzie gdzie się pojawi. A to z kolei pozwala i nam lepiej poznać tych ludzi i posłuchać opowieści ich życia, którymi podzielili się z przyjezdnym szalonym rowerzystą z Polski.
Ja naprawdę nie wiem jak on to robi, że stężenie przygód na kilometr kwadratowy ma dużo wyższe niż przeciętny człowiek... Ale powtórzę to co powiedziałam, kiedy przewróciłam ostatnią stronę "...Soczi": Hajer, jedź gdzieś jeszcze i pisz szybciej! Chcę więcej!
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Annapurna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz