Ludzie siedzą na kanapie i myślą - "Mam X lat, nie mam na siebie pomysłu", "Co by tu zrobić ze swoim życiem", "Pojechał(a)bym tam!", po czym przełączają kanał w telewizorze. Na szczęście są też tacy, którzy myślą "Mam X lat, nie mam na siebie pomysłu, pojadę spotkać się z Dalajlamą!", a potem łapią stopa i ruszają na wschód.
Tak właśnie zrobił Mieczysław Bieniek. Wszyscy mówili, że to szaleństwo, że się nie uda, że na spotkanie z Dalajlamą czeka się długie miesiące albo i lata. A on wsiadł, pojechał i dzięki uporowi oraz determinacji dopiął swego - zamienił kilka słów z Dalajlamą.
www.annapurna-info.pl |
Niektóre książki się po prostu "połyka" za jednym zamachem. Przyczyn może być kilka - duża ilość fotografii, lekko prowadzona narracja, ciekawa fabuła, niewielka ilość stron... "Z Hajerem do Dalajlamy" łączy w sobie wszystkie te cechy. Na 160 stronach, sprytny podróżnik zabiera swoich czytelników do całkiem innego świata. Humorystyczne i obrazowe opisy są tym barwniejsze, że uzupełnione pięknymi zdjęciami. Wszystko to sprawia, że zatracamy się w Indiach, stajemy się współtowarzyszami podróży, przeżywając wszystkie przygody razem z autorem.
"Z Hajerem do Dalajlamy" przedstawia także drugi świat, ten w którym Mieczysław Bieniek dorastał i spędził większość swojego życia - Śląsk. Hajer pisze o tym jak trafił na kopalnię i jak się w niej zakochał. O tym jak poznał swoją żonę i czemu po ślubie kolega przestał z nim rozmawiać. Opowiada o wszystkim tym, co było dla niego najważniejsze. Na koniec dokonuje krótkiego rachunku sumienia, który powstał właśnie dzięki spotkaniu z Dalajlamą. Otwarcie przyznaje się do swoich błędów, a ta charakterystyczna dla niego szczerość prowokuje do myślenia. Czy aby na pewno to czym żyjemy jest najważniejsze?
To druga książka Hajera, którą miałam przyjemność przeczytać i nie zawiodłam się. Zdecydowaną przewagą tego wydania są kolorowe zdjęcia, dzięki którym opowieść jest jeszcze bardziej sugestywna. Czarno-białe wydanie "Z Hajerem na kraj Indii" nie robiło wizualnie aż takiego wrażenia. Cóż, wystarczy wspomnieć, że "Z Hajerem do Dalajlamy" czytałam w autokarze i po kilkunastu stronach byłam już święcie przekonana, że jadę do Indii... ;)
Za udostępnienie książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Annapurna.
Fajnie się zapowiada, tym bardziej,że Indie to miejsce, które bardzo, bardzo chciałabym odwiedzić. :)
OdpowiedzUsuńWięcej i ciekawsze opisy Indii są w drugiej książce: "Z Hajerem na kraj Indii" (http://domizzz.blogspot.com/2013/04/mieczysaw-bieniek-z-hajerem-na-kraj.html). Ale polecam zapolowanie na pierwsze wydanie, z kolorowymi zdjęciami. To nowe, które ja kupiłam jest czarno-białe, a po lekturze "Z Hajerem do Dalajlamy" widzę, że kolor robi ogromne wrażenie :)
Usuń