Kto z nas nie chciał choć raz aby czas się zatrzymał? Żeby jakaś chwila trwała dłużej, albo żeby minęła jak najszybciej. Patrzymy na zegarek co kilkanaście minut, czasem częściej, zapisujemy godziny i daty w terminarzach. Narzekamy, że doba jest zbyt krótka, a tydzień pracy za długi. I pomyśleć, że kiedyś było inaczej. Kiedyś ludzie nie mieli zegarów i nie zdawali sobie sprawy z istnienia czasu w takiej formie jak znamy go dziś. Kiedyś nie próbowali walczyć z przemijaniem.
Po "Zaklinacza czasu" sięgnęłam pod wpływem reklam i pozytywnych opinii, ale nie wiedząc właściwie czego się spodziewać. Miałam dobre przeczucia, bo pozytywnie wspominam "Pięć osób, które spotykamy w niebie", więc nie kupowałam tak całkiem kota w worku.Dostałam do ręki książkę dziwną. Napisaną bardzo krótkimi rozdziałami, które sprawiają, że czyta się ją błyskawicznie. "Zaklinacz czasu" opowiada trzy historie i łączy ze sobą osoby, które właściwie nie mają ze sobą wiele wspólnego. Pierwszą z nich jest Dor, żyjący w czasach mitycznej wieży Babel - pierwszy człowiek, który zaczął mierzyć czas i liczyć chwile. Dwoje pozostałych bohaterów to Sarah - współczesna samotna nastolatka przeżywająca miłosne rozterki i Victor - bogaty biznesmen, próbujący osiągnąć i przeżyć jak najwięcej. Sarah i Victor nigdy by się nie spotkali, bo różni ich niemal wszystko. Połączył ich Dor, zwany już teraz Ojcem Czasem. Ojciec Czas musi wypełnić daną mu przez Boga misję. Musi uświadomić tym dwojgu jakie skutki będą miały ich próby przechytrzenia losu. Ich walka z czasem, której nie mogą wygrać.
"Zaklinacz Czasu" jest ciekawą książką, która może dać do myślenia, choć tak naprawdę nie odkrywa żadnej nowej prawdy. Pokazuje po prostu na konkretnych przykładach, jaką rolę w ludzkim życiu odgrywa czas. Jak wiele rzeczy możemy stracić starając się go spowolnić, zatrzymać lub przyspieszyć. Wydaje mi się, że przekaz Alboma dobrze ilustrują dwa cytaty z tej książki:
"Kiedy ma się nieskończoną ilość czasu, nic nie jest wyjątkowe. Jeżeli nigdy niczego nie tracimy ani nie poświęcamy, nie potrafimy docenić tego, co mamy."
"...od kiedy zaczęliśmy odliczać godziny, nigdy nie było nam ich gość. Zawsze już trwał wyścig o więcej minut, więcej godzin, szybszy postęp, by w ciągu jednego dnia osiągnąć więcej. Prosta radość życia między jednym wschodem słońca a drugim przepadła."Czyta się szybko, krótkie rozdziały są idealne do komunikacji miejskiej i chwili lektury przed snem. "Zaklinacz Czasu" to taka przyjemna, lekko metafizyczna książka-przypowieść, którą warto przeczytać. Podoba mi się pomysł Mitcha Alboma i wydaje mi się, że przez to jak różne są bohaterowie jego książki, każdy może się w nich trochę odnaleźć. Tym bardziej, że pogoń za dodatkowymi chwilami i organizacja czasu to tematy ostatnio bardzo modne.
A ja cały czas żyłam w przekonaniu, że "Zaklinacz czasu" to poradnik! Chyba będę musiała po niego sięgnąć, chociaż przyznam szczerze, ze takie krótkie rozdzialiki kojarzą mi się ze słabą literaturą.
OdpowiedzUsuń