To już czwarte Małe szczęścia. Kto nie wie o co chodzi - odsyłam do części pierwszej. Przyznaję - w tym tygodniu zapomniałam o zapisywaniu. Takiej całkiem sklerozy chyba jeszcze nie mam, więc udało mi się odtworzyć ten tydzień i wybrać najlepsze momenty.
1. Kupiliśmy RADIO! Nie ma moim zdaniem nic gorszego niż jedzenie śniadania w kompletnej ciszy. Zwłaszcza, jeśli je się samemu. Podobnie jest z gotowaniem i różnymi innymi czynnościami. Po prostu nie lubię ciszy. Oczywiście - można włączyć muzykę chociażby z komputera, ale to nie to samo. Tym bardziej, że bardzo lubię radiową Trójkę, a słuchanie przez internet jest niewygodne i wymaga włączenia komputera. Poza tym nasze nowe radio jest śliczne.
2. Wyjście do kina na film o Kuklińskim. Bardzo przyjemnie spędzony wieczór i bardzo dobry film, a moje wrażenia opisałam już w poście "Jack Strong".
3. Dostałam bilety na koncert! Haydamaky to ukraiński zespół grający muzykę z pogranicza reggae, rocka i tradycyjnej muzyki ukraińskiej. Coś co nazywają sami "Hucuł-Punk", "Karpatian-Ska", "Kozak Rock". Dają na żywo czadu, o czym miałam już okazję się przekonać. 25 lutego zagrają we Wrocławiu, w klubie Łykend.
4. (Po)walentynkowe tulipany. Walentynki nie są moim ulubionym świętem, nie przekonują mnie do siebie za bardzo. Dlatego nie zmartwiło mnie, że tegoroczne spędziliśmy zmieniając dostawcę internetu, jedząc pizzerki w przejściu podziemnym i fast-fooda w KFC, i robiąc zakupy. Romantycznie, że hej! Ale za to następnego ranka powitał mnie bukiet pięknych czerwonych tulipanów. Mówiłam już, że uwielbiam tulipany?
5. Placki z jabłkami na niedzielny obiad. Ale ucztaaa! Mniam!
1. Kupiliśmy RADIO! Nie ma moim zdaniem nic gorszego niż jedzenie śniadania w kompletnej ciszy. Zwłaszcza, jeśli je się samemu. Podobnie jest z gotowaniem i różnymi innymi czynnościami. Po prostu nie lubię ciszy. Oczywiście - można włączyć muzykę chociażby z komputera, ale to nie to samo. Tym bardziej, że bardzo lubię radiową Trójkę, a słuchanie przez internet jest niewygodne i wymaga włączenia komputera. Poza tym nasze nowe radio jest śliczne.
2. Wyjście do kina na film o Kuklińskim. Bardzo przyjemnie spędzony wieczór i bardzo dobry film, a moje wrażenia opisałam już w poście "Jack Strong".
3. Dostałam bilety na koncert! Haydamaky to ukraiński zespół grający muzykę z pogranicza reggae, rocka i tradycyjnej muzyki ukraińskiej. Coś co nazywają sami "Hucuł-Punk", "Karpatian-Ska", "Kozak Rock". Dają na żywo czadu, o czym miałam już okazję się przekonać. 25 lutego zagrają we Wrocławiu, w klubie Łykend.
4. (Po)walentynkowe tulipany. Walentynki nie są moim ulubionym świętem, nie przekonują mnie do siebie za bardzo. Dlatego nie zmartwiło mnie, że tegoroczne spędziliśmy zmieniając dostawcę internetu, jedząc pizzerki w przejściu podziemnym i fast-fooda w KFC, i robiąc zakupy. Romantycznie, że hej! Ale za to następnego ranka powitał mnie bukiet pięknych czerwonych tulipanów. Mówiłam już, że uwielbiam tulipany?
5. Placki z jabłkami na niedzielny obiad. Ale ucztaaa! Mniam!
Też bym poszła na jakiś koncert, bo dawno nie byłam... Może Podsiadło? :D
OdpowiedzUsuńA racuchy najlepsze jadam u babci :)
Nie ma nic lepszego niż placki z jabłkami w niedziele na obiad! ;)
OdpowiedzUsuń