Część pierwsza: Wiedeń w 40h (cz. I)
|
Pałac Schönbrunn |
Drugiego dnia, wypoczęci po nocy w normalnym łóżku (a nie na fotelach w autokarze) ruszyliśmy zwiedzać z nowym entuzjazmem. Po szybkim śniadaniu skierowaliśmy się w stronę pałacu Schönbrunn - tyle się o nim nasłuchałam i nagadałam na lekcjach niemieckiego w różnych szkołach i w końcu! mogłam zobaczyć to cudo na własne oczy. Trzeba przyznać, że miał cesarz gest. Znów zdecydowaliśmy się na zwiedzanie niskobudżetowe i postanowiliśmy nie wchodzić do wnętrz.
Ograniczyliśmy się do chodzenia po parku Schönbrunn i zwiedzeniu ogrodów cesarskich, co i tak zajęło nam 2,5h. Fontanny, rzeźby, kwiaty, potężna glorieta na wzgórzu i w końcu sam pałac i rozciągająca się za nim panorama Wiednia... Wszystko było tak zachwycające, że zrobiliśmy jakiś miliard zdjęć. Do tego pogoda była przepiękna, więc spacerowanie tam było samą przyjemnością. Gdybym miała na to cały dzień z pewnością weszłabym do pałacu, do labiryntu, do zoo... Ale szkoda było czasu, w końcu jest jeszcze tyle do zobaczenia.
|
Gazometry |
Z Schönbrunn wróciliśmy znów do centrum. zjedliśmy szybki obiad, polecane lody u Zanoniego, po czym ruszyliśmy w kierunku Hofburgu. I znów ogromne gmachy, bramy, kopuły, pomniki... W tym wszystkim tłumy turystów (to było chyba najbardziej zatłoczone miejsce w Wiedniu) i konne dorożki, które wydały mi się tam bardzo klimatyczne. Za placem św. Michała ogłosiłam strajk, postanowiłam zwiedzać biernie - usiąść i się rozglądać. Słońce powoli zachodziło i rzucało piękny blask na wszystko dookoła.
Zobaczyliśmy pomnik Marii Teresy, Mozarta i uznaliśmy, że jeszcze jedna atrakcja a potem robimy sobie wolne. Pozostało tylko zdecydować się co chcemy zobaczyć na koniec. Nasz wybór padł na gazometry, w któryś niegdyś gromadzono gaz, a dziś znajduje się w nich m.in. centrum handlowe.
Ostatnie godziny pobytu w Wiedniu spędziliśmy na kupowaniu pamiątek, spacerowaniu po bocznych uliczkach i poszukiwaniu jakiegoś miejsca, w którym można by napić się piwa. Okazało się to trudniejsze niż myśleliśmy, ale w końcu się udało. O 22:00 pożegnaliśmy austriacką stolicę i ruszyliśmy w podróż powrotną do Katowic.
|
Wiedeń nocą |
Warto było wyrwać się na te dwa dni, choć były dość intensywne i męczące. Pewnie, że lepiej byłoby spędzić tam tydzień i nasycić się w stu procentach atmosferą miasta, ale jak się nie ma co się lubi... to i dwa dni wystarczą. Z pewnością nie udałoby nam się zobaczyć tak wiele, gdyby nie metro (wciąż mój ulubiony środek transportu!). Wiedeń jest piękny i warto się tam wybrać choćby na jeden dzień. Ludzie bardzo uprzejmi i niesłusznie obawiałam się, że nie będą chcieli rozmawiać po angielsku...
Bardzo, bardzo polecam. I polecam takie spontaniczne krótkie wypady - nie trzeba wiele urlopu i pieniędzy, żeby pozwiedzać świat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz