Chciałam iść do kina, zobaczyć "Baczyńskiego". Niestety kino w moim mieście uznało, że najleży skierować ten film tylko do młodzieży szkolnej, ewentualnie bezrobotnych i ustanowiło jeden jedyny seans na godzinę 10:00 czy 10:30 rano. Do kina dalej chciałam iść, więc musiałam zmienić obiekt zainteresowań. Tym sposobem trafiłam na "Imagine".
Gdyby posadzono mnie przed ekranem i pokazano ten film bez żadnej wzmianki o reżyserii, producentach, aktorach itp. to z całą pewnością po seansie stwierdziłabym: FRANCUSKI! Francuskie filmy mają jakiś taki specyficzny klimat, dzięki któremu łatwo odróżnić je od innych produkcji. Ten film też ma ten klimat, ale francuski jest tylko częściowo. "Imagine" to produkcja francusko-polsko-portugalsko-brytyjska. Mieszanka brzmiąca być może wybuchowo, choć efekt końcowy jest świetny.
Głównym bohaterem filmu jest Ian - niewidomy, który przybywa do Lizbony, aby w prestiżowym ośrodku uczyć innych niewidomych orientacji w przestrzeni. Jego niekonwencjonalne metody wzbudzają jednak kontrowersje wśród lekarzy, którzy uważają, że naraża zdrowie i życie swoje, a także pacjentów. Również pacjenci nie zawsze reagują entuzjastycznie, bo podejrzewają, że Ian ich oszukuje.
Film ma w sobie coś z kryminału, bo dzięki sprytnym kadrom widzimy tyle samo co niewidomi bohaterowie. Do samego końca nie wiemy czy to co sobie wyobrażają na podstawie dźwięków, zapachów, odczuć jest prawdą.
Ale nie fabuła jest w tym filmie ważna, bo właściwie jej nie ma, jest bardzo skromna. Ważne jest przesłanie. Bohater uczy nas wszystkich tego, co wszyscy znamy jako cytat z "Małego Księcia" - że "najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". Nie mogąc widzieć, zaczyna postrzegać świat wszystkimi zmysłami, przez co odczuwa go jeszcze intensywniej. "Zauważa" wszystko to, czego nie widzą inni, zdrowi.
Mnie "Imagine" inspiruje. Chociażby do tego, żeby czasem zamknąć oczy i wyjść poza to co powierzchowne i skupić się na otaczającym nas świecie, który na co dzień po prostu bezmyślnie mijamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz