Znów trafiłam na dziwną książkę, na coś nowego (dla mnie). I znów nie pamiętam jak na nią trafiłam. O Małgorzacie Saramonowicz dotąd nie słyszałam. Czy może raczej - obiło mi się o uszy nazwisko, ale nic poza tym.
Zaczyna się jak powieść kryminalna i poniekąd nią jest. Co więcej, ulokowana w realiach historycznych, bo właściwa akcja jest retrospekcją i toczy się w latach czterdziestych XX wieku, zaraz po wojnie. Jednak dość szybko okazuje się, że to nie jest zwyczajny kryminał. Autorka bardzo zgrabnie połączyła świat realny z fantastyką. Wydarzenia całkowicie przyziemne płynnie przechodzą w sceny nie z tego świata.
Miasteczko, w którym rozgrywa się historia, zamieszkuje więc Anna, która ma dar przejmowania na siebie ludzkiego cierpienia, czytająca w myślach Klara, główny bohater rozmawia z postaciami z obrazów i drewnianymi figurami. Punktem kulminacyjnym, wokół którego kręci się akcja, jest zagadka morderstwa Pełnomocnika (rządzącego miastem w sposób krwawy i brutalny), którą po latach próbuje w końcu rozwikłać Śledczy. Pomóc w tym ma mu narrator - Jan - którego spotyka w tytułowym sanatorium. To właśnie Jan opowiada Śledczemu i czytelnikowi, co wydarzyło się kilkadziesiąt lat wcześniej. Finał jest o tyle zaskakujący, że niejednoznaczny.Saramonowicz dokonała czegoś niezwykłego. Zrobiła kolejną książkę o wojnie i okupacji, ale oprawiła ją w niepowtarzalną formę. Połączyła dramat wojenny z kryminałem i fantastycznym thrillerem (a może i horrorem?). Efekt, moim zdaniem, jest świetny, bo czyta się z zapartym tchem, chcąc wiedzieć co będzie dalej i coraz szerzej otwiera się usta ze zdumienia, kiedy na jaw wychodzą kolejne fakty. Na ostatnich stronach brwi ma się podniesione już tak wysoko, jak tylko można. Takie książki lubię. A jeśli do tego przemycane są treści hmm... martyrologiczne, to cóż - należy się tylko cieszyć. To okupacyjne tło jest dość mocno przerysowane, zebrane w jednym miejscu jest mnóstwo wątków, bo są okaleczenia, jest terror władzy, jest cierpienie po stracie rodziny, strach, chęć ucieczki, walka o religię. Dość wyraźnie widzimy psychikę konkretnych bohaterów, których nie musimy traktować dosłownie, a raczej jako pewien typ. To się przyswaja, ale się o tym nie myśli, do mnie dociera to dopiero teraz, po kilkunastu godzinach od zakończenia lektury.
Miasteczko, w którym rozgrywa się historia, zamieszkuje więc Anna, która ma dar przejmowania na siebie ludzkiego cierpienia, czytająca w myślach Klara, główny bohater rozmawia z postaciami z obrazów i drewnianymi figurami. Punktem kulminacyjnym, wokół którego kręci się akcja, jest zagadka morderstwa Pełnomocnika (rządzącego miastem w sposób krwawy i brutalny), którą po latach próbuje w końcu rozwikłać Śledczy. Pomóc w tym ma mu narrator - Jan - którego spotyka w tytułowym sanatorium. To właśnie Jan opowiada Śledczemu i czytelnikowi, co wydarzyło się kilkadziesiąt lat wcześniej. Finał jest o tyle zaskakujący, że niejednoznaczny.Saramonowicz dokonała czegoś niezwykłego. Zrobiła kolejną książkę o wojnie i okupacji, ale oprawiła ją w niepowtarzalną formę. Połączyła dramat wojenny z kryminałem i fantastycznym thrillerem (a może i horrorem?). Efekt, moim zdaniem, jest świetny, bo czyta się z zapartym tchem, chcąc wiedzieć co będzie dalej i coraz szerzej otwiera się usta ze zdumienia, kiedy na jaw wychodzą kolejne fakty. Na ostatnich stronach brwi ma się podniesione już tak wysoko, jak tylko można. Takie książki lubię. A jeśli do tego przemycane są treści hmm... martyrologiczne, to cóż - należy się tylko cieszyć. To okupacyjne tło jest dość mocno przerysowane, zebrane w jednym miejscu jest mnóstwo wątków, bo są okaleczenia, jest terror władzy, jest cierpienie po stracie rodziny, strach, chęć ucieczki, walka o religię. Dość wyraźnie widzimy psychikę konkretnych bohaterów, których nie musimy traktować dosłownie, a raczej jako pewien typ. To się przyswaja, ale się o tym nie myśli, do mnie dociera to dopiero teraz, po kilkunastu godzinach od zakończenia lektury.
Książka abstrakcyjna, ale przez to tym bardziej interesująca. Nie będę się zastanawiać czy sięgnąć po kolejną książkę tej autorki. Sięgnę na pewno.
Oceniona na 5/6.
No i znowu mnie zainteresowałaś. Wracam niedługo do Polski to troche siezaopatrzę w książki. Tej autorki nie znam, ale mnie zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńI chyba o to mi chodziło :) Ja też nie znałam tej autorki, trafiłam jakimś całkowitym przypadkiem chyba.. już sama nie pamiętam.
Usuń