Dzisiaj książka przeczytana już dawno. Tak dawno, że normalnie porzuciłabym już pomysł pisania o niej, bo po miesiącu czy dwóch emocje ulatują i pisze się ciężko. W międzyczasie przeczytałam kilkanaście innych książek, każda coraz bardziej zamazuje wrażenia z poprzednich. Ale jednak w tym wypadku zrobię wyjątek, bo "Muszę kończyć, umieram" jest na tyle specyficzna, że bardzo chcę, żeby była na tym blogu.
Zacznijmy od tego, że znalazłam tę książkę przypadkiem buszując po księgarni i zaintrygował mnie tytuł. I opis na okładce:
Maksymilian, trzydziestoparolatek, przewrażliwiony na punkcie poprawności językowej sprzedawca szkoleń, cierpi z powodu licznych lęków i obsesji. Nie ma przyjaciół, wśród sąsiadów na osiedlu strzeżonym Lazur III uchodzi za wariata, a w domowej hierarchii wyżej od niego stoi nawet kot. Maksymilian od czternastu lat planuje rozstać z żoną, ale nie wie, jak jej o tym powiedzieć... Czy ktoś, kto umiera ze strachu w windzie i wpada w panikę w supermarkecie na widok siedemnastu rodzajów keczupu, jest zdolny do popełnienia morderstwa z zimną krwią?Niezwykle zabawna opowieść o lękach, fobiach, błędach językowych, małżeństwie i zbrodni.
Czyta się szybko, łatwo i przyjemnie, przez cały czas zachodząc w głowę o co właściwie chodzi i co w całej tej opowieści jest prawdą. Poznajemy Maksymiliana, który jest dokładnie taki jakim go opisano. A nie, bardziej. Jest przy tym wyjątkowo upierdliwy i myślę, że w rzeczywistości to ja bym go prędzej zdążyła zabić niż on mnie.
Ale to jest ten rodzaj bohatera, który irytuje, ale jest w tym zabawny. Określenie komedia kryminalna jest bardzo trafne, choć należy dodać, że jest to raczej czarna komedia. I rzeczywiście jest dość zabawna, choć zdecydowanie bardziej bawi mnie Chmielewska. Ale jednak i tu bawiłam się dobrze, w dodatku ciekawa byłam jak ostatecznie całe to dochodzenie się skończy. Z czasem dowiadujemy się o Maksymilianie i jego rodzinie coraz więcej (na przykład jak poznał swoją żonę) i okazuje się, że to o wiele bardziej abstrakcyjne niż myśleliśmy na początku ;)
Ma w sobie coś z "Dnia świra". Fabuła skacze, mnożą się domysły i kolejne wersje wydarzeń, a biedny Maksymilian tkwi w tym wszystkim chwilami komplikując sprawy jeszcze bardziej. Jeżeli nie macie nic przeciwko śmianiu się z trupów i fobii, to warto rozważyć przeczytanie tej książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz