W ostatniej chwili zdecydowałam się spróbować swoich sił w zimowym Bookathonie. Nie byłam przygotowana, książki pasujące do wyzwań wymyślałam na szybko, spośród tego co i tak czeka u mnie na przeczytanie i kompletnie nie miałam wyobrażenia jak niby miałabym sprostać wszystkim zadaniom...
A było ich 7. 7 wyzwań książkowych na 7 dni tygodnia. Abstrakcja, biorąc pod uwagę, że na co dzień nie czytam w takim tempie. Ale kto mi zabroni spróbować, tym bardziej, że niekoniecznie trzeba czytać odrębną książkę do każdego wyzwania - jedna może pasować do dwóch, albo trzech.
Wyzwania były w tej edycji następujące:
1. Książka z czymś czerwonym na okładce
2. Książka z listy 100 tytułów BBC
3. Szkolna lektura, której nie przeczytałam
4. Tytuł, który zdobył nagrodę literacką
5. Książka, którą wybrała dla mnie inna osoba
6. Książka polskiego autora
7. Przeczytaj w czasie BookAThonu co najmniej 1500 stron
Jak widać, ostatnie zadanie jest zbiorcze, więc w najgorszym wypadku do przeczytania było 6 książek w ciągu tygodnia. Ja zaczęłam od nagięcia zasad i wzięłam się do czytania już w niedzielę wieczorem - bo przecież coś trzeba czytać, a moja pierwsza lektura miała 500 stron. Było to "W pogoni za proroctwem" Brandona Mulla, ostatnia część cyklu "Pozaświatowcy". Swoją drogą świetny cykl, przywiązałam się do bohaterów, wciągnęłam się w akcję i naprawdę świetnie się bawiłam przy lekturze. Nie zdołałam oczywiście przeczytać tej książki w poniedziałek (może by się udało gdybym miała wolne, ale mając do dyspozycji tylko popołudnie i wieczór było to trudne zadanie ;)), więc kontynuowałam też we wtorek. "W pogoni za proroctwem" zdecydowanie ma coś czerwonego na okładce (chociaż na czarno-białym ekranie Kindle tego nie widać), ale podciągam ją też pod wyzwanie 5, bo sięgnęłam po cykl zachęcona licznymi pozytywnymi opiniami. Książki typowo pod Bookathon nie zdążył nikt dla mnie wybrać.
W pierwszej chwili chciałam w ogóle zrezygnować z książki z listy BBC, bo nie miałam pod ręką nic co dałoby się przeczytać w ciągu 1-2 dni, a nie chciałam specjalnie na maraton kupować nowych książek. Ostatecznie jednak znalazłam na liście "Tajemniczy ogród", który pobrałam za darmo z wolnelektury.pl. Daaawno temu widziałam film, ale książki jakoś nigdy nie przeczytałam, więc była to świetna okazja. Poza tym to jakieś 200 stron, więc grubość w sam raz na maraton ;)
Trudno było mi też znaleźć lekturę szkolną, której nie przeczytałam i którą chciałabym przeczytać... W końcu przypomniałam sobie o "Opowieści wigilijnej", która nie była chyba w moim kanonie lektur, ale ogólnie przecież jest, więc uznałam, że się liczy ;) No i znów mogłam ściągnąć ją z Wolnych Lektur za darmo. To tylko 68 stron, ale bardzo się cieszę, że coś mnie w końcu zmobilizowało do tej lektury. Są książki, które wypada znać.
Do czwartego wyzwania zaczęłam czytać "Dwanaście kręgów" Jurija Andruchowycza, czyli książkę wyróżnioną nagrodą Angelusa (Nagroda Literacka Europy Środkowej). No i na tym się skończyło. Przeczytałam może 100 stron (znów Kindle nie pozwala mi stwierdzić ile dokładnie) i doczytywać będę już poza Bookathonem. Pewnie dałabym radę przeczytać do końca, może nawet przeczytałabym jeszcze jedną książkę w ciągu weekendu, ale... w którymś momencie się wypaliłam. Fajnie było spędzić kilka wieczorów wyłącznie z książką, ale w końcu stwierdziłam, że mam trochę dość i muszę sobie zrobić przerwę. Trzy książki z hakiem w ciągu tygodnia to już jest spore osiągnięcie, rzadko udaje mi się narzucić takie tempo, ale chyba jest dla mnie za szybkie. A teraz jest weekend, który daje tyle więcej możliwości, niż tylko czytanie.
Cieszę się, że wzięłam udział w Bookathonie, że udało mi się zrealizować 4 wyzwania i jestem z tego wyniku bardzo zadowolona. Przy następnej edycji może lepiej się przygotuję, wcześniej wybiorę książki. Może też czas będzie bardziej sprzyjał, bo w tym tygodniu potrafiłam po powrocie z pracy zasnąć w ciągu godziny. Trudno się czyta przez sen! ;)
Dzięki za świetną zabawę, do następnego razu!
Fot. Ginny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz