Do "Wiśniowego Klubu Książki" podeszłam z premedytacją, chociaż wcale nie naczytałam się zachwytów. Wręcz przeciwnie, opinie były raczej... sceptyczne. Ale tytuł jest tak uroczy, okładka tak ładna, cena w księgarni ZNAKu taka kusząca, a ja tak dawno nie miałam w rękach zwykłego babskiego czytadła... Poza tym skojarzyło mi się z innym klubem, który był bardzo fajny - "Piątkowy Klub Robótek Ręcznych" Kate Jacobs, więc zaryzykowałam.
Główna bohaterka to Maura Beth, prowadząca miejską bibliotekę w małym miasteczku. Niestety placówka nie cieszy się zbyt dużą popularnością wśród mieszkańców i lokalne władze chcą zaprzestać jej finansowania. Maura Beth i jej przyjaciele mają zaledwie kilka miesięcy na ściągnięcie ludzi i udowodnienie, że biblioteka jest im potrzebna. Zakładają tytułowy Wiśniowy Klub Książki, tworzą się między nimi wyjątkowe więzi i razem stawiają czoła złym radnym.
Miałam problem z tą książką. Bohaterowie wyjęci jakby z początku ubiegłego wieku, umieszczeni w całkiem współczesnym miasteczku. Kompletnie mi tam nie pasowali i naprawdę pierwszy raz w życiu nie potrafiłam sobie tego wszystkiego wyobrazić. Poza tym jednym zastrzeżeniem właściwie jest to całkiem zwyczajna książka. Miło było przeczytać, ale nie ma za bardzo nad czym się rozwodzić. Bohaterowie co prawda sympatyczni, ale nie związałam się z nimi za bardzo i bez żalu przewróciłam ostatnią stronę. Historia dość banalna i przewidywalna, nic co mogłoby zaskoczyć. Żadnej puenty, żadnego morału, a i "happy end" taki trochę naciągany.
Nie zawiodłam się tylko dlatego, że nie spodziewałam się po "Wiśniowym Klubie Książki" zbyt wiele. Miałam ochotę na taką lekką lekturę i czytało mi się to całkiem sympatycznie. Taki przyjemny przerywnik, ale... nawet wśród takich lekkich przerywnikowych lektur są zdecydowanie lepsze.
Główna bohaterka to Maura Beth, prowadząca miejską bibliotekę w małym miasteczku. Niestety placówka nie cieszy się zbyt dużą popularnością wśród mieszkańców i lokalne władze chcą zaprzestać jej finansowania. Maura Beth i jej przyjaciele mają zaledwie kilka miesięcy na ściągnięcie ludzi i udowodnienie, że biblioteka jest im potrzebna. Zakładają tytułowy Wiśniowy Klub Książki, tworzą się między nimi wyjątkowe więzi i razem stawiają czoła złym radnym.
Miałam problem z tą książką. Bohaterowie wyjęci jakby z początku ubiegłego wieku, umieszczeni w całkiem współczesnym miasteczku. Kompletnie mi tam nie pasowali i naprawdę pierwszy raz w życiu nie potrafiłam sobie tego wszystkiego wyobrazić. Poza tym jednym zastrzeżeniem właściwie jest to całkiem zwyczajna książka. Miło było przeczytać, ale nie ma za bardzo nad czym się rozwodzić. Bohaterowie co prawda sympatyczni, ale nie związałam się z nimi za bardzo i bez żalu przewróciłam ostatnią stronę. Historia dość banalna i przewidywalna, nic co mogłoby zaskoczyć. Żadnej puenty, żadnego morału, a i "happy end" taki trochę naciągany.
Nie zawiodłam się tylko dlatego, że nie spodziewałam się po "Wiśniowym Klubie Książki" zbyt wiele. Miałam ochotę na taką lekką lekturę i czytało mi się to całkiem sympatycznie. Taki przyjemny przerywnik, ale... nawet wśród takich lekkich przerywnikowych lektur są zdecydowanie lepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz