Przeglądam oceny, recenzje i opnie o "Zabić bobra" i utwierdzam się w teorii, którą stworzyłam już dawno. Mianowicie: jeżeli film ma beznadziejne recenzje i wszyscy go krytykują, to najprawdopodobniej mi się spodoba. I owszem, spodobał mi się, nawet bardzo. Lubię dziwne i zagmatwane filmy, lubię wyraziste postacie i nieoczekiwane zmiany w akcji. Właściwie po przeczytaniu kilku krytycznych recenzji, "Zabić bobra" podoba mi się jeszcze bardziej niż wcześniej, bo sporą część wytkniętych tam wad uważam za zdecydowane zalety.
O co chodzi w "Zabić bobra"? Grany przez Lubosa bohater (Eryk) to żołnierz, który wraca po misji do opuszczonego rodzinnego domu. Nie potrafi jednak odnaleźć się w normalnym świecie, nękają go wojenne wspomnienia. Od samego początku wiemy, że Eryk przygotowuje się do kolejnej misji, jednak szczegóły jego pobytu w domu poznajemy dopiero na końcu. W międzyczasie na posiadłość żołnierza zakrada się młoda dziewczyna, nie mniej zagubiona od niego. Szybko nawiązuje się między nimi specyficzna nić porozumienia i dość dziwna relacja.
Główni bohaterowie są bardzo skomplikowanymi postaciami, o czym przekonujemy się z każdą kolejną sceną. I moim zdaniem Eryk Lubos i Agnieszka Pawełkiewicz poradzili sobie ze swoimi zadaniami bardzo dobrze. Są wyraziści i trudno przejść obok nich obojętnie. Szczególne wrażenie zrobił na mnie Lubos, którego do tej pory chyba nie doceniałam. Dialogi są proste, pozbawione zbędnych ozdobników. Świetnie pasują do bohaterów, którzy właśnie tak powinni wyrażać swoje myśli, a poza tym - "Zabić bobra" jest wystarczająco dziwnym i zawiłym filmem, żeby dodawać do tego skomplikowane myśli i poetyckie wyrażenia.
"Zabić bobra" opowiada o traumie żołnierza po misji, o zagubieniu nastolatki z problemami, o potrzebie miłości i bliskości drugiego człowieka, o strachu i o przywiązaniu. Jest dziwny, zaskakujący i czasem brutalny. I to jeden z lepszych filmów, jakie ostatnio oglądałam!
fot. kinoactive.pl
fot. kinoactive.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz