"Moje PaGóry" to historia podróżowania autora. Ale nie jest to wyliczanka zdobytych szczytów (choć chlubnych osiągnięć nie brakuje - np. pierwsze w historii wejście na Pik Edelwajs), a raczej zbiór anegdot i przemyśleń, które mu w tym podróżowaniu towarzyszyły.
Jest wspomnienie o karkonoskich chatkach, prawdziwie dzikich Bieszczadach, samotności w górach i czerpaniu z nich prawdziwej radości, jest o Tatrach, schroniskach, ludziach. O ludziach dobrze i źle, choć tam gdzie pojawia się jedno złe słowo autor używa tylko inicjałów. O pierwszych wyprawach za granicę, w wysokie góry, o tym jak się je organizowało i jak trzeba było sobie radzić. Jest też o uwolnieniu granic i poczuciu wolności, które dawała możliwość wyjazdu w dowolne miejsce, w dowolnym czasie. O dobrych i złych stronach gór. O wypadkach i śmierci. Jest w końcu o poszukiwaniu własnej drogi życiowej i swojego miejsca na ziemi.
Książka nie została opatrzona barwnymi fotografiami, ale mimo to pobudza wyobraźnię i pozwala przenieść się w trochę inny świat. Autor nie zarzuca nas fachowym słownictwem i technicznymi szczegółami, bo nie taki jest cel tej książki. Za to pokazuje nam kawałek historii i w sprawny sposób dzieli się swoimi odczuciami. Przyznam, że kilkakrotnie Zbigniew Piotrowicz wzbudził we mnie swoimi opowieściami tęsknotę za zamieszkaniem w jakiejś górskiej wsi, albo chociaż zaszyciem się na jakiś czas w cichej i osamotnionej chatce wysoko ponad "normalnym życiem".
"Moje PaGóry" to opowieść o pasji i odkrywaniu jej, życiu w zgodzie ze sobą. Tytułowe pagóry to nie tylko rzeczywiste szczyty, ale też po prostu wszystko co stawało autorowi w życiu na drodze i co musiał pokonać jak kolejną górę.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Annapurna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz