Mam nadzieję, że jeszcze nie wszyscy biegacie w popłochu przymierzając kreacje na sylwestrową noc i ktoś znajdzie chwilę na lekturę nowej notki. A nawet jeśli nie, to trudno - przeczytacie jutro, albo za dwa dni. Kończy się rok 2013. Lubię podsumowania, podliczenia, rozliczanie z efektów. Skupiłam się mocno i zebrałam wszystko czego dokonałam w tym roku - z czego jestem dumna, zadowolona i w ogóle co działo się przez ostatnie 365 dni.
Na pierwszy rzut oka pomyślałam, że w tym roku nie było nic wyjątkowego. Ale to efekt wyłącznie mojej sklerozy. Odświeżyłam trochę swoją pamięć i okazało się, że nie było tak źle. Skończyłam pierwszy rok studiów i napisałam pracę magisterską. No - nie jest jeszcze wydrukowana, bo ciągle trwają ostatnie poprawki, ale jest napisana. To najważniejsze. Wzięłam udział w Biegu dla Słonia i ukończyłam go - pierwszy bieg w moim życiu, zapewne jeden z nielicznych, w których wezmę kiedykolwiek udział. To jeden z największych powodów do dumy, bo udowodniłam sobie, że mogę wszystko. Pojechałam na Woodstock, choć długo się przed nim wzbraniałam - wiecie, duże ilości ludzi w jednym miejscu, tłumy otaczające ze wszystkich stron moje chude 163cm... Brzmiało to trochę przerażająco. A ostatecznie wcale takie nie było! Co się łączy z Woodstockiem, zaczęłam korzystać z carpoolingu. Tylko kilka razy i nie jest to niby nic wielkiego, ale jest to kolejne nowe doświadczenie. Co ważne - postanowiłam (-łyśmy!) napisać książkę. Tu prace na razie może nie idą z kopyta, ale na wszystko przyjdzie pora jak tylko uda się złapać oddech od spraw najpilniejszych.
Zebrało się nawet kilkanaście wyjazdów, wszystkie fantastyczne. Bliżej, dalej, krótsze i trochę dłuższe. Był Wiedeń, Toruń, góry, zamki, Szwecja, Dania... W końcu odwiedziłam Kopenhagę!
Było też 18 koncertów. W stosunku to ostatnich lat trochę słabo... no ale jak pomyślę, że w tym są festiwale, gdzie tych koncertów było przynajmniej po kilka, to zaraz lepiej to wygląda ;) No i na koniec - projekt 52 książki. Nie dokończony, bo stanęło na liczbie 45, ale to i tak jest satysfakcjonujący wynik. W końcu nic na siłę. Wszystkie przeczytane w tym roku książki zgromadziłam w Czytelniczym podsumowaniu 2013. Projekt oczywiście będę kontynuować w 2014, bo czemu by nie.
To był całkiem fajny rok. Właściwie to bardzo fajny. Robiłam to co lubię, czyli jeździłam, czytałam i słuchałam muzyki. Odwiedzałam nowe miejsca, przełamywałam własne opory i strachy. No i podjęłam przy jego okazji kilka ważnych decyzji, które znacząco wpłyną na to, jak będzie wyglądał kolejny. Zainspirowana odrobinę przez Alinę z Design Your Life zastanowiłam się co sprawiło, że udało mi się w tym roku osiągnąć to co osiągnęłam. Co napędzało sukces? Po krótkim namyśle stwierdziłam, że upór. Uparłam się pobiec dla Słonia, uparłam się pojechać do Szwecji, uparłam się czytać jak najwięcej książek... I udało się. Może nie w 100%, bo czasem plany były trochę inne niż realizacja (vide: Szwecja), ale to i tak był sukces.
To był całkiem fajny rok. Właściwie to bardzo fajny. Robiłam to co lubię, czyli jeździłam, czytałam i słuchałam muzyki. Odwiedzałam nowe miejsca, przełamywałam własne opory i strachy. No i podjęłam przy jego okazji kilka ważnych decyzji, które znacząco wpłyną na to, jak będzie wyglądał kolejny. Zainspirowana odrobinę przez Alinę z Design Your Life zastanowiłam się co sprawiło, że udało mi się w tym roku osiągnąć to co osiągnęłam. Co napędzało sukces? Po krótkim namyśle stwierdziłam, że upór. Uparłam się pobiec dla Słonia, uparłam się pojechać do Szwecji, uparłam się czytać jak najwięcej książek... I udało się. Może nie w 100%, bo czasem plany były trochę inne niż realizacja (vide: Szwecja), ale to i tak był sukces.
Nadchodzi nowe - rok 2014. Wprawdzie ja ciągle mam wrażenie, że rok 2001 był kilka lat temu, ale czas biegnie nieubłaganie. Ten kolejny rok z pewnością będzie ciekawy. Już na samym wstępie sprawdzimy czy się polubimy czy niekoniecznie. Od pierwszych miesięcy zaczynam wielkie zmiany. Naprawdę wielkie zmiany, które będą wisieć nade mną przez pierwsze miesiące nowego roku. Tak zaczynający się rok musi być ciekawy. Trudno mi nawet snuć jakieś plany wykraczające poza ten czas, bo nie wiem jak dokładnie będzie wyglądało moje życie - poza tym, że będzie fajne, oczywiście ;)
Ale standardowo trzymam się zasady, że ma być co najmniej tak jak w roku ubiegłym. Czyli dużo książek, koncertów, wyjazdów, muzyki, filmów... Ma się dziać! Mam kilka planów-postanowień, ale zostawię je dla siebie, bo nie lubię zapeszać (odrobina przesądów nikomu nie zaszkodziła!). Idąc tropem ubiegłorocznych sukcesów - życzę sobie w tym nadchodzącym jak najwięcej uporu!
Przed nami wszystkimi Sylwester, który zamierzam spędzić w ulubiony sposób. W domu, z grami, dobrym jedzeniem, dobrą muzyką, dobrym towarzystwem. Kto bogatemu zabroni. Miłej zabawy i szczęśliwego roku! Walczcie o swoje marzenia :)
Przed nami wszystkimi Sylwester, który zamierzam spędzić w ulubiony sposób. W domu, z grami, dobrym jedzeniem, dobrą muzyką, dobrym towarzystwem. Kto bogatemu zabroni. Miłej zabawy i szczęśliwego roku! Walczcie o swoje marzenia :)
Obyś w 2014 jeszcze więcej przeżyła i doświadczyła!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Klaudia z daily-high-life.blogspot.com
Dziękuję, wzajemnie! :)
UsuńImponująca liczba koncertów. I pewnie nie były to takie zwyczajne w piwnicach, tylko koncerty gwiazd :) Oby ten rok był dla nas łaskawy! Też mi się wydaje, że 2001 był kilka lat temu... ehh, a przecież to było TAK DAWNO.
OdpowiedzUsuńKoncerty byly różne, dla mnie każdy z wykonawców był gwiazdą. Szczerze mówiąc od wielkich imprez wolę małe kameralne w jakiejś piwnicy ;) ale były i takie większe, były. nowy koncertowy sezon już też zaczęłam z kopyta :D
Usuń