merlin.pl |
Skąd ta książka znalazła się na mojej liście do przeczytania - nie pamiętam. Być może stąd, że dawno temu przeczytałam inną książkę Zofii Staniszewskiej "Moja les" i całkiem mi się podobała. A może ktoś, gdzieś, kiedyś mi ją polecił? Grunt, że była na celowniku od dawna, więc kiedy zobaczyłam, że mogę mieć e-booka za niewielkie pieniądze kupiłam od razu (słaba wola, oj słaba...). Skoro już tak długo czekałam na tę książkę, to wcisnęłam ją do kolejki i zaczęłam czytać niemal od razu. I równie szybko się rozczarowałam.
Nie pamiętałam czemu po nią sięgam, więc nie wiedziałam też czego się spodziewać. Zaczyna się dziwnie, metafizycznie. Bohaterka, Jagoda, żyje w pełnej symbiozie z naturą i jawi się dwójce swoich dzieci niczym czarodziejka, która ma władzę nad duchami lasu. Żyją sobie we troje w wiosce o uroczej nazwie Radosna, w której roi się wręcz od stereotypowych postaci. Dewotki-plotkary, rządzący-oszuści, wioskowy wariat, który stracił wszystko i wciąż szuka swojego skarbu. Jest też babcia, zwana Babuchą, która drze pierze opowiada legendy o okolicznym wzgórzu. Jest przyjezdny artysta-malarz, zachwycający się urokami Radosnej i oczywiście głównej bohaterki.
Chciałam napisać kilka słów o fabule, ale ja tak naprawdę nie wiem o czym jest ta książka. Wątki przeplatają się, ciągle miałam nadzieję, że któryś się rozwinie i będzie porządnie poprowadzony od początku do końca, że to co się właśnie wydarzyło będzie miało jakieś przełożenie na zakończenie. Tymczasem książka kończy się dokładnie tak jak można było się spodziewać od początku, niektóre wydarzenia nie zostają do końca rozwiązane. Tytuł jest intrygujący, wiele można sobie po nim obiecywać, ale niestety treść do niego nie przystaje.
Co mnie najbardziej drażniło to sposób narracji, który zmienia się z każdym rozdziałem. Raz narratorką jest sama Jagoda, raz jej córka, potem nagle pojawia się narrator trzecioosobowy. Połapać się w tym nie sposób, przez co na początku każdego rozdziału zamiast skupiać się na treści zastanawiałam się kto do mnie mówi. Oczywiście wszyscy mieszkańcy wsi posługują się na potęgę swoją gwarą, która w tej współczesnej powieści wydaje mi się być nieco nie na miejscu (przynajmniej w takich ilościach). Być może chodziło o to, żeby przerysować Radosną i jej mieszkańców? Cóż, jeśli to miała być satyra, to jej nie zrozumiałam.
Nie twierdzę, że książka jest beznadziejna, ale zdecydowanie nie spełnia oczekiwań, które rozbudził we mnie tytuł. Czasem czytało się naprawdę z zainteresowaniem, opisy wizyt Jagody w lesie mnie urzekły, ale całościowo... czegoś zabrakło. Zbyt wiele pomysłów w zbyt krótkiej książce? Szkoda, bo tak na dobrą sprawę mogłaby to być całkiem niezła historia, gdyby została opowiedziana mniej niechlujnie.
Nie pamiętałam czemu po nią sięgam, więc nie wiedziałam też czego się spodziewać. Zaczyna się dziwnie, metafizycznie. Bohaterka, Jagoda, żyje w pełnej symbiozie z naturą i jawi się dwójce swoich dzieci niczym czarodziejka, która ma władzę nad duchami lasu. Żyją sobie we troje w wiosce o uroczej nazwie Radosna, w której roi się wręcz od stereotypowych postaci. Dewotki-plotkary, rządzący-oszuści, wioskowy wariat, który stracił wszystko i wciąż szuka swojego skarbu. Jest też babcia, zwana Babuchą, która drze pierze opowiada legendy o okolicznym wzgórzu. Jest przyjezdny artysta-malarz, zachwycający się urokami Radosnej i oczywiście głównej bohaterki.
Chciałam napisać kilka słów o fabule, ale ja tak naprawdę nie wiem o czym jest ta książka. Wątki przeplatają się, ciągle miałam nadzieję, że któryś się rozwinie i będzie porządnie poprowadzony od początku do końca, że to co się właśnie wydarzyło będzie miało jakieś przełożenie na zakończenie. Tymczasem książka kończy się dokładnie tak jak można było się spodziewać od początku, niektóre wydarzenia nie zostają do końca rozwiązane. Tytuł jest intrygujący, wiele można sobie po nim obiecywać, ale niestety treść do niego nie przystaje.
Co mnie najbardziej drażniło to sposób narracji, który zmienia się z każdym rozdziałem. Raz narratorką jest sama Jagoda, raz jej córka, potem nagle pojawia się narrator trzecioosobowy. Połapać się w tym nie sposób, przez co na początku każdego rozdziału zamiast skupiać się na treści zastanawiałam się kto do mnie mówi. Oczywiście wszyscy mieszkańcy wsi posługują się na potęgę swoją gwarą, która w tej współczesnej powieści wydaje mi się być nieco nie na miejscu (przynajmniej w takich ilościach). Być może chodziło o to, żeby przerysować Radosną i jej mieszkańców? Cóż, jeśli to miała być satyra, to jej nie zrozumiałam.
Nie twierdzę, że książka jest beznadziejna, ale zdecydowanie nie spełnia oczekiwań, które rozbudził we mnie tytuł. Czasem czytało się naprawdę z zainteresowaniem, opisy wizyt Jagody w lesie mnie urzekły, ale całościowo... czegoś zabrakło. Zbyt wiele pomysłów w zbyt krótkiej książce? Szkoda, bo tak na dobrą sprawę mogłaby to być całkiem niezła historia, gdyby została opowiedziana mniej niechlujnie.
Ciebie skusił tytuł, a mi wpadła w oko okładka. obie zawiodłyśmy się identycznie.
OdpowiedzUsuńTeż się mocno zawiodłam na tej książce. Szczerze mówiąc jest to jedna z niewielu pozycji, którą zwyczajnie porzuciłam po kilkunastu stronach.
OdpowiedzUsuńJa dobrnęłam do końca, bo chwilami całkiem mi się podobało i ciągle liczyłam, że będzie jakiś moment kulminacyjny...
Usuń