Po lekturze „Bóg, kasa i rock'n'roll” stwierdziłam, że ta książka zaspokoiła moją potrzebę merytorycznej dyskusji na tematy wiary. Mądrej rozmowy, której sama nie miałam odwagi ani nawet szczególnej okazji podjąć. Teraz po raz drugi w tym roku staję przed takim samym odczuciem. Książka "Szcze ne wmerła i nie umrze" zaspokoiła moją potrzebę rozmowy o Ukrainie i Majdanie. A że mój punkt widzenia zdecydowanie pokrywa się z tym, który prezentują autorzy, to bez skrupułów przyjmuję całą dyskusję za własną. A jak!
"Szcze ne wmerła i nie umrze" to nie jest wywiad, to raczej opowieść. Opowieść, którą Jurij Andruchowycz - ukraiński poeta, prozaik, eseista, tłumacz - snuje na temat swojego kraju, jego mieszkańców i problemów. Paweł Smoleński słucha, czasem komentuje, dopytuje, dopowiada coś od siebie. Punktem wyjścia do całej rozmowy jest oczywiście Euromajdan i wydarzenia, które rozpoczęła 21 listopada 2013 demonstracja na kijowskim placu Niepodległości. Andruchowycz opowiada o tym co robił kiedy protesty się rozpoczęły, co czuł on i jego przyjaciele, kiedy sytuacja się rozwijała i wciąż zmieniała, kiedy postanowił sam stanąć na Majdanie i bronić wolności swojego kraju. Opowiada też o tym co tam widział, jakie były nastroje, kto na Majdanie protestował, kto walczył, pomagał, a kto strzelał. I chociaż relacja jest już teoretycznie chłodna, to cały czas jest niezwykle poruszająca. Czytałam, a gardło miałam coraz bardziej ściśnięte, kiedy poznawałam kolejne szczegóły - choć przecież cały czas byłam ze wszystkim co działo się na Ukrainie raczej na bieżąco.
Ale Majdanu jako takiego dotyczy tylko pierwsza część książki. Kolejne dwie to rozmowa o dużo szerszej tematyce. O historii, polityce, błędach, wypaczeniach, psychologii i socjologii. Najpierw w kontekście Ukrainy, później Rosji i całej Europy. Andruchowycz wtajemnicza nas w swoje poglądy na temat Janukowycza, Putina i całego mnóstwa innych osób, wydarzeń i sytuacji. W dodatku robi to w sobie tylko charakterystyczny osób, nie szczędząc czasem ostrzejszych słów i konstruując zdania tak, że emocje aż świszczą w powietrzu.
Ta książka sporo mnie nauczyła i mocno dała do myślenia. Choć część opisywanych wydarzeń i faktów była mi doskonale znana, a ze zdecydowaną większością tez czy poglądów się w pełni zgadzam, to jednak była to bardzo wartościowa rozmowa (bo czytanie tej książki było dla mnie jak rozmowa). Przede wszystkim dlatego, że pokazuje punkt widzenia osoby będącej w centrum wydarzeń i silnie zaangażowanej. Punkt widzenia trzeźwy, choć pełen skrajnych i bardzo silnych emocji. Daje do myślenia i zmusza do refleksji, ot co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz