Weekendowe Karkonosze: z Podgórzyna na Szrenicę!

Ubiegły weekend w końcu spędziłam w górach. Prognozy straszyły deszczami, burzami i ogólną klęską żywiołową, ale nie daliśmy się zniechęcić. Powoli od jakiegoś czasu poznaję Sudety, po przeprowadzce na stałe do Wrocławia to najbliższe góry w jakie można wyjechać, a po tym weekendzie stwierdzam, że chyba trochę ich nie doceniałam.


Z obawy o pogodę, dłuższy odcinek trasy zostawiliśmy sobie na niedzielę, a w sobotę na dobry początek zahaczyliśmy o Jelenią Górę i koncert Grzegorza Wilka. Przeczekaliśmy poranne deszcze, w czasie koncertu rozwiały się wszelkie chmury i mogliśmy ruszyć na szlak. Dojechaliśmy busem do Podgórzyna, skąd wyszliśmy w stronę schroniska „Odrodzenie” na Przełęczy Karkonoskiej.


Po drodze złapała nas ulewa, drugą przeczekaliśmy w przydrożnym barze, w międzyczasie lekko kropiło i przestawało, a na końcu weszliśmy w chmurę. Asfaltowa droga wiodąca na Przełęcz z Podgórzyna jest określana jako najtrudniejszy asfaltowy podjazd w Polsce, nachylenie miejscami dochodzi do 29%. Faktycznie - było stromo! Poza tym chodzenie po asfalcie nie należy do najprzyjemniejszych, więc droga szczególnie na końcu strasznie mi się dłużyła. A kiedy już myślałam, że to koniec, że widać schronisko, okazało się, że trochę niżej na Przełęczy znajduje się czeski hotel Špindlerova bouda, a do "Odrodzenia" trzeba było podejść jeszcze kilka minut.

Wszelkie trudy zostały nam wynagrodzone. Kiedy dotarliśmy do schroniska co prawda lunął deszcz (ha! ominęło nas!), ale chwilę później wyszło słońce, rozpogodziło się i powitały nas piękne widoki. Przez cały wieczór dookoła przetaczały się chmury - raz za oknem było niebieskie niebo, a za moment robiło się biało i nie było widać nic.


Wieczorem obserwowaliśmy migoczące światła miast na dole. Przy okazji rozwiązywaliśmy zagadkę - daleko na horyzoncie widzieliśmy łunę czerwonych światełek, na dość dużej powierzchni, miarowo migających (jak ostrzegawcze światła na samolotach, wysokich budynkach itp.). Dłuższą chwilę próbowaliśmy wymyślić co to może być, zasięgaliśmy informacji u obsługi schroniska, aż w końcu nasz problem rozwiązał pewien pan oznajmiając, że to... elektrownia wiatrowa i światła ostrzegawcze na wiatrakach.

W niedzielę rano poszliśmy czerwonym szlakiem, Drogą Przyjaźni Polsko-Czeskiej, na Szrenicę. Szlak przebiega głównym grzbietem Karkonoszy, wzdłuż polsko-czeskiej granicy. Widoki są PRZECUDOWNE. Brak słów, żeby to opisać. No i prawie cały czas widzi się drogę, którą się przeszło. To świetny efekt motywacyjny, kiedy gdzieś tam w oddali widzi się schronisko, z którego rano się wyszło.


W końcu idzie się nie po asfalcie (poza początkowym odcinkiem), a po normalnej górskiej kamienistej drodze. Dookoła rośnie kosodrzewina, porozrzucane są kamienie i skały, wszędzie roztacza się ogromna przestrzeń. Żyć nie umierać.

Po kilku godzinach dotarliśmy do Śnieżnych Kotłów. Piękne miejsce, rozbrajające. Nie mogłam sobie odmówić stawania na każdym punkcie widokowym i robienia miliona zdjęć. Szczególnie, że nad Śnieżnymi Kotłami na skalnym urwisku stoi chyba najbardziej malowniczy budynek jaki widziałam w górach. Wszelkich. Kiedyś znajdowało się tam Schronisko „Nad Śnieżnymi Kotłami”, dziś Radiowo-Telewizyjny Ośrodek Nadawczy. Niestety, bo schronisko w takim miejscu to było by coś genialnego.




Schroniska nie było, więc po obfotografowaniu wszystkiego dookoła ruszyliśmy dalej w kierunku Szrenicy. Ten ostatni odcinek był już dość łatwy, bo raczej płaski i... trochę monotonny, biorąc pod uwagę wcześniejsze zmęczenie. Poza tym zrobiło się trochę tłoczno, bo od Szrenicy co chwilę ciągnęli w stronę Śnieżnych Kotłów ludzie.

Szrenica szczerze mówiąc zrobiła na mnie marne wrażenie. Widoki chłonęłam już od kilku godzin, więc już mnie nie oszołomiły. Schronisko szczerze mówiąc jest... brzydkie. Mimo wszystko satysfakcja z dotarcia tam była ogromna, a nogi bolały w ten przyjemny sposób, kiedy jest się z tego bólu dumnym. Zjedliśmy, wypiliśmy, odpoczęliśmy i postanowiliśmy wrócić. Chodzenia mieliśmy już dość, poza tym zależało nam na czasie (spieszyliśmy się na pociąg w Szklarskiej Porębie), więc skorzystaliśmy z kolejki.


W Szklarskiej Porębie na wariata w ostatniej chwili zdążyliśmy na pociąg, właściwie to kierownik czekał na nas z odjazdem kiedy biegliśmy po peronach.

Obie weekendowe trasy wrzuciłam sobie w przybliżeniu do endomondo, łącznie wyszło około 20 kilometrów. W sobotę  9 km (3:50 h), w niedzielę 11,5 km (4:30 h). Szliśmy raczej spokojnie, robiliśmy zdjęcia, podziwialiśmy i zatrzymaliśmy się na kilka dość długich przerw. Gdyby odliczyć wszystkie postoje, to pewnie wyszłyby czasy zgodne z oznakowaniem na szlaku. 


"Gór mi mało i trzeba mi więcej
Żeby przetrwać od zimy do zimy
Ktoś mnie skazał na wieczną wędrówkę
Po śladach, które sam zostawiłem"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

12 książek w 2016 30-day book challenge Aerosmith Agatha Christie Agnieszka Osiecka akcje Al Pacino album Aleksandr Domogarow Angelus Anna Czerwińska Artur Andrus Åsa Hellberg Austria Bałkany BELLONA Benedict Cumberbatch Bieg dla Słonia biografie Black Sabbath blog Blossom Street blues Blues Brothers bookathon Bookrage Boris Akunin Budka Suflera Bytom C.S. Lewis Camilla Läckberg Carey Mulligan Carta Blanca CeZik challenge Chyłka i Zordon Cormoran Strike curling CZARNA SERIA czas czasopisma Dania DePress detektywistyczne Disney dla dzieci dokument Dorothy Allison dramat Druga Strona dyskusje czytelnicze ebook Edguy Editio Erast Fandorin Eryk Lubos Ethan Coen fantasy felietony festiwal film folk GaDMu Trio Gok Wan Goran Bregović Górny Śląsk góry gry Grzegorz Wilk Halina Poświatowska Hercules Poirot historia Hołownia horror Impact Fest 2014 impreza plenerowa internet islam Jacek Hugo-Bader jak żyć?! James Frey Jason Hunt jazz Jeremy Clarkson Jerzy Kukuczka jesień języki językoznawstwo Jo Nesbø Joanna Chmielewska Jodi Picoult Joel Coen John Cleese Julian Tuwim Juliusz Machulski Jurij Andruchowycz Jurij Drużnikow Justin Timberlake Karin Stanek Karkonosze Katowice Keira Knightley Kinga Preis KLIN kobiety komedia komiksy koncert konkurs Korona Gór Polski kryminały Kryminały przedwojennej Warszawy Książkowe Klimaty Lao Che Larry Winget linki literatura literatura młodzieżowa literatura ukraińska małe szczęścia Małgorzata Saramonowicz Marcin Dorociński Marek Niedźwiecki Maria Czubaszek Marian Dziędziel Mark Ruffalo metal Męskie Granie Michał Gasz Mieczysław Bieniek miejsca Miesiąc Spotkań Autorskich Miłoszewski Mitch Albom moje wyprawy Monika Jaruzelska Monika Szwaja Monty Python motivation Muminki muzyczny muzyka Nasza Księgarnia Niekryty Krytyk non-fiction obyczajowe Oddział Zamknięty opowiadania Opowieści z Narnii Oscar Isaac Partynice Peter J. Birch Piotr Goljat piwo playlista płyty po angielsku podróże Podsumowania i plany poezja poezja śpiewana polecam Polska pop postapokalipsa power metal Pozaświatowcy Prokop Prószyński i S-ka Remigiusz Mróz reportaż Republika Robert Galbraith Robert Więckiewicz rock Rosja rower saga rodzinna satyra seria DEMONY seria NA BRZEGU seria ŻYWOTY NIEŚWIĘTYCH serial Shakin' Dudi ShaleyesH share week Sherlock Holmes sitcom słowa słownik Smarzowski społeczeństwo sport spotkanie autorskie stadion stosik Sudety Szare Szeregi Szwecja świąteczne T.LOVE Tatry technologia Teodor Szacki Tomek Tomczyk top 10 Top Gear TRAVELIN Trójka Ukraina Wanted (dead or alive) ważki wishlist Władysław Pasikowski wojna Wolne Lektury Woodstock Woody Allen wROCK for Freedom Wrocław Wydawnictwo Agora Wydawnictwo Amber wydawnictwo Annapurna Wydawnictwo Czarna Owca wydawnictwo Czarne Wydawnictwo Czerwone i Czarne wydawnictwo Czwarta Strona wydawnictwo Dobra Literatura Wydawnictwo Dolnośląskie Wydawnictwo Drugie Piętro Wydawnictwo G+J wydawnictwo Helion Wydawnictwo Insignis Wydawnictwo Literackie Wydawnictwo Mira Wydawnictwo MUZA wydawnictwo Red Horse wydawnictwo SOL wydawnictwo Sonia Draga Wydawnictwo W.A.B. wydawnictwo Wielka Litera Wydawnictwo ZNAK wyścigi konne wywiad wyzwania Zakopower zapowiedzi Zielona Sowa