O tym filmie będzie krótko, bo.. nie bardzo mam o nim jakąś konkretną opinię. Czekałam aż coś wymyślę, czas leciał, a ja nadal nie mogłam napisać nic konkretnego. A jak za długo zwlekam z pisaniem, to emocje ze mnie uciekają i jest coraz trudniej. Rozważałam nawet pominięcie tego filmu i nie pisanie o nim, ale... jakoś nie umiem.
Bałam się tego filmu. Bardzo łatwo przy takich produkcjach popaść w przesadę, a ja nie miałam ochoty na 138 minut lekcji religii. Mimo wszystko poszłam do kina, bo zwiastun wyglądał bardzo kusząco. I właściwie nie żałuję, bo "Noe: Wybrany przez Boga" to niezłe kino. Pod warunkiem, że się zapomni, że to adaptacja biblijnej opowieści o Potopie. Podczas seansu musiałam wyłączyć mózg i przestać się zastanawiać co z punktu widzenia religii ma tutaj sens, a co nie ma go za grosz. I jak już mi się to udało, to stwierdziłam, że to nawet fajne fantasy. Poza tym... W tym filmie grają Russell Crowe, Anthony Hopkins i Emma Watson. Z naciskiem na Hopkinsa. To mówi samo za siebie. Ale z drugiej strony nie da się tak całkiem odciąć od tej oryginalnej historii, która została przedstawiona w filmie. I pojawia się tu tak wiele nieścisłości, a niektóre wizje są tak abstrakcyjne, że trudno było się nie śmiać. W sumie to też jakaś forma rozrywki - wymieniać ze współoglądającymi kolejne sceny, z których można się pośmiać ;)
fot. film.gildia.pl
fot. film.gildia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz