Jak na filologa, nie polskiego, za to słowiańskiego jak najbardziej, (w dodatku ze zdecydowanym skrzywieniem językoznawczym) przystało, kwestią czasu było tylko kiedy ta książka trafi na moją półkę. Trafiła w końcu, pod wpływem impulsu, a ja zatopiłam się w magiczny świat słów, gdzie każda kolejna strona odkrywała przede mną coś nowego.
Pomysł Magdaleny Budzińskiej był prosty - zebrać słowa, które dziś odchodzą w zapomnienie lub zostały zapomniane już dawno. Wyciągnąć od współtworzących ten mały słownik takie słowa, które budzą w nich nostalgię, które oni sami z jakiegoś powodu chcą zachować w pamięci i języku.
Jak na antologię przystało, nie da się tej książki jednoznacznie ocenić. To zbiór ponad 60 tekstów, każdy innego autora. I każdy z tych autorów podszedł do postawionego mu zadania na swój sposób. Jedne z nich przypadły mi do gustu bardziej, inne mniej. Jedne mnie urzekły, zafascynowały, inne trochę znudziły. Były słowa doskonale mi znane, takie które i ja chciałabym zachować, a także całkiem nowe, z którymi nigdy się nie zetknęłam. I tu znów - jedne polubiłam, obok innych przeszłam obojętnie. Były też takie, które moim zdaniem całkiem niesłusznie uznano za zapomniane. Dlatego też czytałam tę książkę dość długo - niektóre rozdziały po prostu mnie zmęczyły, bo autorzy prowadzili trochę przydługie wywody, zbyt naukowe, sztywne. Zdecydowanie bardziej podobały mi się te teksty, w których przywoływane były anegdoty, które zwracały uwagę na wyjątkowe, soczyste brzmienie, na pochodzenie słowa - pozornie oczywiste, a jednak zaskakujące.
Znalazłam w "Zapomnianych słowach" kilka moich ulubionych słów i kilka takich, których nie znałam wcześniej, a teraz stały się mi bliskie. Do tych ostatnich należy na przykład "facecjonista" przywołany przez Wojciecha Młynarskiego, sentyment mam też do wspominanego przez Jacka Dukaja czasu zaprzeszłego. Uwielbiam brzmienie słowa "kibić", "krnąbrny". Brakuje mi we współczesnym języku "ogłady", "nobliwości" i "taktu". Antoni Kroh uświadomił mi (ku mojemu ogromnemu zachwytowi) w swoim tekście o słowie "kryg", jak wiele współcześnie używanych słów etymologicznie związanych jest z końmi.
Dla każdego, kto ceni język, rozumie co znaczy smakowanie słów i zabawa nimi, będzie to świetna lektura. Przez tą różnorodność tekstów, książka znajdzie zapewne mnóstwo zwolenników, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie. Choć myślę sobie teraz, że są już pokolenia, dla których ogromna większość wspomnianych tu słów będzie całkowicie obca, więc może jest to książka z dolną granicą wieku? Może za kilka, kilkanaście lat trzeba będzie stworzyć kolejny słownik zapomnianych słów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz