www.znak.com.pl |
Mam duży dystans do książek, które określa się jako "literaturę kobiecą". Może to za sprawą "Dziennika Bridget Jones", nad którym niemal płakałam - bynajmniej nie ze wzruszenia a z rozpaczy. Tak więc za każdym razem kiedy widzę, że książka jest skierowana do kobiet, boję się, że trafię na podobnego gniota (przepraszam wszystkie miłośniczki "Dziennika...", bo w końcu był to bestseller z jakiegoś powodu...). Mimo to sięgnęłam po "Kalendarzyk niemałżeński" bez oporów, wręcz z dużym zainteresowaniem. Głównie dlatego, że bardzo lubię Dorotę Wellman a i do Pauliny Młynarskiej nic nie mam. "Miasto kobiet" w TVN Style zdarza mi się oglądać i zawsze podobało mi się ich podejście do pewnych spraw. Innymi słowy - mam poczucie, że mówią w pewnym sensie również "moim głosem".
Jeszcze bardziej zainteresowałam się tą książką, kiedy dowiedziałam się kto ją ilustrował, bo Martę Zabłocką od dawna śledzę na jej facebook'owej stronie. Skoro więc lubię autorki i podzielam przynajmniej część ich poglądów, a do tego ilustracje podjęła się wykonać osoba, której spojrzenie na świat również mi się podoba - nie mogłam nie sięgnąć po "Kalendarzyk niemałżeński". Dodatkowym atutem jest forma książki, bo są to listy. Wszyscy wiemy, że najlepiej czyta się listy i pamiętniki. Czy to dlatego, że człowiek z natury lubi zaglądać w życie innych? Jakiś psycholog by się musiał wypowiedzieć...
Jeszcze bardziej zainteresowałam się tą książką, kiedy dowiedziałam się kto ją ilustrował, bo Martę Zabłocką od dawna śledzę na jej facebook'owej stronie. Skoro więc lubię autorki i podzielam przynajmniej część ich poglądów, a do tego ilustracje podjęła się wykonać osoba, której spojrzenie na świat również mi się podoba - nie mogłam nie sięgnąć po "Kalendarzyk niemałżeński". Dodatkowym atutem jest forma książki, bo są to listy. Wszyscy wiemy, że najlepiej czyta się listy i pamiętniki. Czy to dlatego, że człowiek z natury lubi zaglądać w życie innych? Jakiś psycholog by się musiał wypowiedzieć...
Szybko okazało się, że mam z autorkami więcej wspólnych poglądów niż myślałam. Co więcej, ku mojemu zdziwieniu, bliższe są mi poglądy Pauliny Młynarskiej niż Doroty Wellman. Bo choć obie panie bardzo się przyjaźnią i myślą w bardzo podobny sposób, to jednak ich listy nie opierają się tylko na bezsensownym przytakiwaniu sobie. Kilkakrotnie widać, że jednak trochę się różnią i całe szczęście, bo inaczej byłoby strasznie nudno.
"Kalendarzyk niemałżeński" porusza sprawy take jak feminizm (Paulina Młynarska udowadnia, że wiele z nas jest feministkami, choć nie zdaje sobie z tego sprawy, bo ten ruch utożsamiany jest z bardzo skrajnymi poglądami), psychoterapia, wychowywanie dzieci (choć nie jest to w żaden sposób moralizatorstwo, najwyżej subtelne zwrócenie uwagi, że dzieci wokół są strasznie rozpuszczone), dbanie o siebie bez zbędnego katowania się i tak dalej, i tak dalej... Wszystko przeplatane jest polecanymi książkami, filmami i przepisami kulinarnymi (niektóre z nich chętnie wypróbuję). To bardzo lekka lektura, która jednak daje do myślenia. Bo czyta się o rzeczach pozornie banalnych, które wszyscy wiemy, ale nie zawsze je sobie uświadamiamy.
Chyba rzeczywiście po "Kalendarzyk..." powinna sięgnąć każda kobieta, żeby zobaczyć, że nie musi być perfekcyjną panią domu, żeby być zadbaną i szczęśliwą, że można być spełnionym zarówno w życiu prywatnym i zawodowym, i jeszcze mieć czasem czas na wakacje. Że nie trzeba się spinać i przejmować, bo dużo przyjemniej jest usiąść z kubkiem kawy czy herbaty. I żeby się przekonać, że w telewizji też czasem pracują normalni ludzie.
Co mi dał "Kalendarzyk..." to refleksja nad spędzaniem czasu ze sobą. Pomysł żeby iść samotnie do kina, kawiarni czy jechać na wycieczkę wydawał mi się abstrakcyjny, bo przecież uwielbiam być z ludźmi i spędzać z nimi czas. Teraz taka wizja wydaje mi się całkiem kusząca - mało to razy chciało by się gdzieś wyrwać, a nie było z kim? Może przy następnej okazji odważę się pobyć ze sobą? Chyba nie będę się nudzić ;)
Im bliżej wakacji, tym bardziej powiększa się moja lista books to read, things to do, movies to watch :D No i teraz doszła kolejna. :D Ja na ogół też nie lubię takiej "literatury kobiecej", szczególnie, gdy jest ona autorstwa mówiąc w uproszczeniu, celebrytek. Ale z drugiej strony ostatnio coraz bardziej kuszą mnie rzeczy typu wprowadzanie zmian,żeby być bardziej kobiecą, itd. więc trochę się zainteresowałam tą pozycją- szczególnie,że też nie mam z kim pójść do kina:>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:)
Liczę na jakieś opinie albo recenzje potem ;)
UsuńHeh, okey, dam ci znać co o niej sądzę :)
Usuń