Mieczysława Bieńka można pokochać
albo znienawidzić, ale z całą pewnością nie można przejść
obok niego obojętnie. To typ gawędziarza, taki „swój chłop”
ze Śląska, ale też cwaniak. Jeden z tych ludzi, którzy poradzą
sobie w każdej sytuacji. Nie pozwoli się kantować i płacić
kilkaset procent normalnej ceny tylko dlatego, że jest z Europy.
Poradzi sobie z biurokracją, która wielokrotnie skutecznie utrudnia
podróżowanie po tak trudnych rejonach jak Indie czy Afryka. Jeżeli
będzie trzeba to poudaje generała, zasłoni się rzekomym ważnym
dokumentem po polsku, który w rzeczywistości nic nie znaczy, pokaże
zdjęcie z górniczym mundurze albo zapłaci łapówkę nieważnym od
lat polskim banknotem. Jest po prostu bezczelny. I to cwaniactwo
właśnie może niektórych zrazić.
www.empik.com |
Mnie nie zraża, wręcz przeciwnie. Jestem pełna podziwu dla jego odwagi, czasami wręcz brawury. Jego podróżowanie ma jeden nadrzędny cel – ludzie. To oni są napędzającym go motorem, ich codzienne życie, wierzenia, kultura. Podczas swoich wypraw Bieniek niejednokrotnie mieszka z tubylcami, w zamian za gościnę pomaga im w ich codziennej pracy. Poznaje mnóstwo ludzi i w niepojętą dla mnie łatwością potrafi sobie ich zjednać. Być może sekret tkwi w jego prostocie i bezpośredniości?
Książka „Z Hajerem na kraj Indii”
nie jest literackim arcydziełem. Jest napisana w sposób prosty,
potoczny i dosadny, czasem wręcz wulgarny, z często wtrącanymi
słowami z gwary śląskiej. Jeżeli ktoś jest bardzo czuły na
punkcie języka używanego w książkach – nie będzie zadowolony.
Mimo to opisy są bardzo obrazowe i (chyba dzięki tej dosadności)
działają na wyobraźnię. Dodatkowo duża ilość zdjęć
zamieszczonych w książce pomaga zanurzyć się w pełni w tym
świecie. Bieniek podróżuje prymitywnie, jak najtaniej, mieszka
często w najgorszych warunkach. Nie brakuje więc opisów robactwa,
wszelkiej ludzkiej i zwierzęcej fizjologii oraz z reguły niezbyt
przyjemnych zapachów, które tym podróżom towarzyszą. Innymi
słowy – Bieniek spotyka i opisuje wszystko to, o co 'zwykli'
turyści zazwyczaj zaledwie się ocierają. Opowieści i przygody
autora są tak niesamowite i fantastyczne, że wielokrotnie aż
trudno uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Jego wyprawy to
seria szczęśliwych zbiegów okoliczności, spotkań z odpowiednimi
ludźmi w odpowiednim czasie i przypadków. Brzmi to jak kolejna
opowieść z cyklu Szklarskiego o Tomku Wilmowskim, który zawsze
jakoś dogadywał się z tubylcami i wychodził z tarapatów. Poza
tym książka pełna jest dość specyficznego, nieco przaśnego
poczucia humoru, który też trzeba lubić, żeby zrozumieć. Wiele
wydarzeń, zachowań i obrazów, które Bieniek spotyka podczas
podróży kojarzy mu się w jakiś sposób z górnictwem albo polską
rzeczywistością sprzed lat. Stąd też opowieść urozmaicają
ujęte w ramki anegdoty z Górnego Śląska i krótkie wspomnienia z
lat młodości, które zawsze doskonale wpasowują się w kontekst.
Hajer pokazuje, że każdy może
podróżować, nawet taki zwykły górnik z Katowic, który pewnego
dnia stanął przy drodze i łapał stopa do Indii. Pokazuje świat
poza murami zabytków znajdujących się w standardowym programie
zwiedzania. I chociaż często nie do końca orientuje się w tym
świecie to stara się go zrozumieć. Książka Bieńka to
zdecydowanie lektura nie tyle dla miłośników dobrej literatury, co
dla chcących zasmakować odrobinę tego innego życia, z którym on
spotyka się w Indiach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz