Całe szczęście, że informacja o prawdziwej tożsamości Roberta Galbraith'a wyciekła tak szybko. Nie lubię sięgać po książki w ciemno, pewnie sporo dobrych tytułów przez to tracę, ale jest ich tak wiele, że jakąś selekcję trzeba przyjąć. Lubię J. K. Rowling, więc informacja o tym, że napisała pod męskim pseudonimem kryminał mnie ucieszyła. W przeciwnym wypadku pewnie nie sięgnęłabym po "Wołanie Kukułki" wcale. Zresztą, prawdopodobnie nie byłoby wokół tej książki takiego szumu i mogłabym nawet o niej nie wiedzieć A tak sięgnęłam z ciekawością, choć przyznam - trochę sceptycznie.
Na początku powieść wydaje się bardzo niewinna i nie zapowiada niczego szczególnego. Detektyw z ciężką przeszłością, problemami w teraźniejszości i niepewną przyszłością dostaje pozornie bezsensowne zadanie - odnaleźć mordercę osoby, którą wszyscy łącznie z policją uznali za samobójczynię. Ale im dłużej czytałam i im więcej szczegółów poznawali bohaterowie, tym bardziej się angażowałam, aż w końcu "Wołanie Kukułki" totalnie mnie wciągnęło.
Z każdą kolejną stroną coraz bardziej intrygowało mnie kto zabił i jak właściwie to zrobił - przecież już na początku przedstawiono wszelkie dowody świadczące, że nikt nie mógł popełnić zbrodni niezauważony. Miałam swoje typy, w których kilka razy się gubiłam, ostateczne rozwiązanie okazało się oczywiście być tym, które szybko odrzuciłam.
Poboczny wątek detektywa Strike'a i jego sekretarki Robin jest całkiem przyjemny. Chętnie zamieniłabym się z Robin i stanęła przypadkiem przed drzwiami prywatnego detektywa. Z pewnością byłabym tak samo podekscytowana jak ona. Sam Cormoran Strike na początku wydawał mi się być mało ciekawy, ale z czasem bardzo go polubiłam. Podoba mi się sposób w jaki w tej książce przedstawione są uczucia i emocje, bo doskonale potrafiłam sobie wyobrazić wszystkich bohaterów i postawić się na ich miejscu.
Zapowiada się świetny cykl kryminalny, już w czerwcu ma się ukazać w Anglii kolejna część. Chyba nie wytrzymam do polskiego tłumaczenia i zapoluję na oryginał, bo "Wołanie Kukułki" rozbudziło mój apetyt na detektywistyczne kryminały.
Poboczny wątek detektywa Strike'a i jego sekretarki Robin jest całkiem przyjemny. Chętnie zamieniłabym się z Robin i stanęła przypadkiem przed drzwiami prywatnego detektywa. Z pewnością byłabym tak samo podekscytowana jak ona. Sam Cormoran Strike na początku wydawał mi się być mało ciekawy, ale z czasem bardzo go polubiłam. Podoba mi się sposób w jaki w tej książce przedstawione są uczucia i emocje, bo doskonale potrafiłam sobie wyobrazić wszystkich bohaterów i postawić się na ich miejscu.
Zapowiada się świetny cykl kryminalny, już w czerwcu ma się ukazać w Anglii kolejna część. Chyba nie wytrzymam do polskiego tłumaczenia i zapoluję na oryginał, bo "Wołanie Kukułki" rozbudziło mój apetyt na detektywistyczne kryminały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz